Araukaria Polaków



Włóczykij szedł coraz szybciej, prosto w stronę lasu. Wtedy w ostatnim domu ktoś uchylił trochę drzwi i bardzo stary głos zawołał:
– Dokąd idziesz?
– Nie wiem – odpowiedział Włóczykij.
Drzwi zamknęły się i Włóczykij wszedł w las. Miał przed sobą sto mil ciszy.
Tove Jansson, “Dolina Muminków w listopadzie”


 Systematyczność. Wedla słownika języka polskiego oznacza porządek, ułożenie, dokładność, regularność, powtarzalność czy też stałość. Powiedzmy sobie szczerze, najbardziej systematycznym człowiekiem na świecie nie jestem i nigdy nie byłem. Każdy w końcu ma jakieś wady, a jedną z nich jest właśnie brak tej powtarzalności pewnych czynności.
W synonimach systematyczności można znaleźć min. słowa okresowość i
powracalność. Uznajmy to za słowa klucze. Może nie za bardzo systematycznie, ale jednak po okresowych zawirowaniach wracam z kolejnym postem. Istotny także jest jego wątek, temat o którym chce wspomnieć.


Każdy z nas ma większe bądź mniejsze marzenia. Tak wiem, znów wracam do tematu gonienia za nimi. A jak by inaczej, przecież to napędza machinę zwaną życiem. Czasem spełnienie jakiegoś marzenia to tylko chwila, innym razem trzeba za nim gonić całe lata. Bywają także osoby, dla których samo marzenie jest ważniejsze, niż jego spełnienie. I takich rozumiem. Myślę, że pośród tego wszystkiego jest także niewielki wątek związany z pewną tajemniczością, bądź nieosiągalnością pewnych marzeń. A przynajmniej tak nam się może wydawać.



Przecież gdyby ktoś powiedział mi, że będę w Antarktyce żył przez rok, badał pingwiny i obserwował Anioły Antarktyki to pewnie bym go wyśmiał. A jednak. Miałem to niesamowite szczęście przeżyć to wszystko. Ale by do tego dotrzeć ciężko pracowałem mniej lub bardziej świadomie budując kolejne stopnie w kierunku tego wydawać by się mogło niemożliwego do realizacji marzenia.


Jednak dziś o innym marzeniu i drodze do niego. O miejscach i ludziach tak niezwykłych, że sama myśl o nich przyprawia mnie o zachwyt i gęsią skórkę. Niestety będzie także kilka negatywów z którymi mogę dać radę jedynie, kiedy na drodze do spełniania marzeń pojawią się dobre osoby. Jeśli czytasz ten post to pragnę wierzyć, że właśnie taką osobą jesteś.


Moja podróż po Brazylii miała miejsce rok temu. Trudno sobie nawet to wyobrazić, tak szybko minął czas, od momentu gdy ujrzałem inne oblicze Polaków i polskości.
A jednocześnie ten sam czas dzieli mnie od zobaczenia dzikości w zupełnie innej formie i kształcie, w zupełnie odmiennych, nie mniej fascynujących kolorach natury.


Dzikość, w pewnym sensie, wydaje mi się jakimś pierwotnym, naturalnym stanem głębi ludzkiej natury. (...) Istotą dzikości jest coś, co my czasem nazywamy prawdą, choć w moim przekonaniu, mimo że prawda jest pojęciem bardzo szerokim, to i ona zawiera się w pojęciu "istoty dzikości" jako składowa, podobnie jak: pierwotny wzór, oryginalność, twórcza fantazja, czystość i szlachetność, taka jeszcze bez udziału człowieka, nieprzewidywalność, wolność - a wszystko nakierowane na przeżycie czy raczej trwanie w konkretnym czasie, miejscu, sytuacji. Dzikość to w pewnym sensie niezwykłe bogactwo i różnorodność, nieskończoność form, treści, rozwiązań.1


W poszukiwaniu dzikości dotarłem na południe Brazylii, do regionu Parana. Tuta prócz stolicy regiony Kurytyby wiele czasu spędziłem w Campo do Tenente. Początkowo skupiałem się na tym co lubię najbardziej, czyli obserwacjach przyrodniczych. Trudno w końcu Europejczykowi przejść obojętnie tuż obok stada papug żyjących na wolności. Dobrze, za chwilę ktoś mnie sprostuje, że w Europie też mamy papugi żyjące na wolności, nawet swoje lęgi zaczęły zakładać w Polsce, a mowa tu o
Aleksandrettach obrożnych. Jednak to nie do końca to samo mając przed sobą stada papug składające się z kilku różnych gatunków, jak również mnóstwo innych ptaków. Szybko jednak moje myśli i postrzeganie zmieniło tory i zaczęło krążyć wokół czegoś, co tak naprawdę bardzo mnie zaintrygowało.


Pierwszym zaskoczeniem dal mnie był pomnik w środku miejskiego parku w Kurytybie. Może nie było by w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt iż pomnik ten przedstawia Matkę Polkę!!!
Owszem, wiedziałem że miasto to miało sporą ilość Polaków tu mieszkających, wiedziałem także o jednym placu poświęconym pierwszym polskim imigrantom. Ale do tego momentu myślałem, że to tylko niewielka część z wielu atrakcji turystycznych tego miasta. Nie przypuszczałem, że w kolejnych dniach odnajdę wokół siebie więcej Polskości.


W Campo do Tenente wielokrotnie spotykałem się z historiami rodzin pochodzenia Polskiego. Kulminacją tego całego obrazu była wizyta w Domu Polskim, który prowadzony jest przez potomków naszych rodaków. Tutejsza Polonia dumna jest ze swych korzeni, być może nawet dumna jeszcze bardziej niż my sami, mieszkający w Polsce. Rozmowa odbywała się w języku portugalskim, kiedy to po chwili kobieta ją prowadząca zwróciła się do mnie i zaczęła po polsku opowiadać o tym miejscu. Wspominała założycieli Domu, opowiedziała o zespole "Niezapominaika", (celowo zastąpiono "j" na "i" gdyż w języku portugalskim nasze "j" oznacza tak naprawdę "ż") który z powodzeniem kultywuje tradycje ludowe ziemi polskiej. Było w tej opowieści także sporo goryczy, słów o zapomnieniu przez rodaków z Polski, o tym że sami tworzą i kultywują swoją tożsamość. Wielokrotnie dało się w tej rozmowie odczuć potrzebę spotkań z osobami mieszkającymi na co dzień w Polsce. A słowa które utkwiły mi najbardziej w pamięci, słowa które sprawiły na moim ciele gęsią skórkę, wybrzmiały niczym wezwanie do stawienia czoła tej rzeczywistości także, a może przede wszystkim tutaj w Brazylii: "Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy"


Siła marzeń to coś pięknego. W tamtym momencie zamarzyłem o czymś szczególnym, wyjątkowym i szalonym. To doświadczenie pozwoliło mi na wymianę aktualnych informacji na temat sytuacji imigrantów i ich potomków w tym kraju, ale wszyscy byli także bardzo ciekawi aktualnych informacji o Polsce. Już wtedy zapragnąłem stworzyć projekt, niczym most łączący te odległe, a jakże bliskie sobie państwa. Przez kolejny rok w głowie układałem plan i możliwość. Wszystko zaczyna się w głowie, lub jeszcze bardziej w sercu. Ale prawdziwej wartości nabiera dopiero z pierwszym krokiem. O oto stoję tu w tym oto miejscu, równie szalony jak przy podejmowaniu decyzji o wyjeździe na Antarktykę, a może jeszcze bardziej w sprawę zaangażowany! Stoję i wierzę w powodzenie mojego planu, mojego pomysłu na wyjątkowy projekt.
Jednak powodzenie tego przedsięwzięcia zależy w dużej mierze od ludzi dobrej woli, od każdego z Was moi drodzy.


W Brazylii poznałem Araukaria, drzewa iglaste rosnące w południowej części Ameryki Południowej, a pośród nich mieszkających tam potomków polskich imigrantów. Pierwsi polscy imigranci pojawili się w Brazylii już na początku drugiej połowy XIX wieku. Największa fala imigrantów miała dopiero nadejść. W roku 1890 zaczyna się gorączka brazylijska. Do roku 1914 do Brazylii przybyło 104 196 osób pochodzących z ziem polskich. A nie był to koniec emigracji. W czasach powojennych polscy imigranci zamieszkiwali głównie w stanie Parana (120 tys.), w stanie Rio Grande do Sul (80 tys.), w stanie Santa Catarina (20 tys.) i w stanie São Paulo (5 tys.). 


Dlaczego Brazylia?
Dlatego, że tak wielu potomków polskich imigrantów mieszka w tym kraju. Dlatego, że jest to kraj o wielu przyrodniczych możliwościach. Dlatego, że polskość, zapomnianą momentami w samej Polsce, tu kultywuje się z ogromną starannością, a na każdym kroku można się o tym przekonać.
Wśród tamtejszej społeczności istnieje ogromna potrzeba aktualizacji informacji o Polsce, kontaktu z ludźmi pochodzącymi z ojczyzny ich rodziców, dziadków, pochodzących z ICH OJCZYZNY, gdyż każda z tych osób czuje się Polakiem.


Cel projektu:

1. Poszukiwanie polskości pośród imigrantów zamieszkujących południową i centralną Brazylię; regiony: Parana, Rio Grande do Sul, Mato Grosu do Sul w stanie Santa Catarina
2. Prezentacja Polski nie tylko pod względem kulturowym, ale także jej walorów przyrodniczych, prezentując świat polskich ptaków (także w kulturze i sztuce) i  jednocześnie poznając świat ptaków brazylijskich.
3. Wymiana doświadczeń kulinarnych, poprzez wspólnie przygotowywane tradycyjne polskie, jak i brazylijskie potrawy.
4. Spotkania z dorobkiem polskich pisarzy poprzez wspólne czytanie ojczystej poezji i powieści podczas zorganizowanych spotkań.
5. Zebranie i opracowanie historii rodzin polskich imigrantów i ich potomków, będące świadectwem życia wedle tradycji przodków.
6. Tworzenie na bieżąco postów opisujących realizację projektu i spotkania z Polonią brazylijską, publikowanych na blogu i portalach społecznościowych.



Co mam:

1. Zabezpieczone środki na bilet do Brazylii.
2. Kontakty z mieszkańcami wyżej wymienionych regionów, jak również wciąż nawiązujemy nowe kontakty.
3. Plan działania projektu przez około 3 miesiące, w tym czasie organizacja co najmniej 8 otwartych spotkań, wszystko zależne od możliwości na miejscu, oraz wysłuchanie niezliczonych ilości historii potomków naszych rodaków.
4. Pomoc na miejscu brazylijskich przyjaciół.
5.  Część sprzętu potrzebnego do uwiecznienia każdej z ważnych chwil.
6. Umiejętności gotowania polskich potraw.
7. Mnóstwo wiary w to że z Waszą pomocą to się uda i motywacji aby tak się stało.


Na co przeznaczone zostaną zebrane środki:

1. Lwia część kosztów związanych jest z podróżą między kolejnymi przystankami. Brazylia to naprawdę ogromny kraj, a przemieszczanie się pomiędzy wskazanymi regionami nie jest możliwe bez wkładu finansowego.
2. Zakup produktów żywnościowych do przygotowania polskich potraw. Liczę na gościnę Polonii, jednak nie można być wiarygodnym w tym co się robi nie dając czegoś od siebie.
3. Opłacenie biletów wstępu, oraz miejsc spotkań. Większość miejsc jest dostępna za darmo, ale są także takie, do których wstęp kosztuje, a nieodłącznie łączą się z polską tożsamością i nie może ich braknąć w tym projekcie.
4. Opłacenie danych internetowych celem aktualnego zamieszczania postów.
5. Zakup dyktafonu, kart pamięci, czytnika e-booków. Zdecydowanie preferuję papierowe wersje książek, ale nie sposób zabrać w podróż ogromnej ilości poezji w tej formie. Czytnik pozwoli na organizację wieczorów czytelniczych w wielu miejscach. Dyktafon potrzebny jest by na trwałe zapisać opowieści napotkanych osób.
6. Zakup drobnych gadżetów z Polskim akcentem.


W formie podziękowania, jeśli uda się zebrać potrzebne środki:

5 pierwszych osób z największymi wpłatami, które ujawnią swoje dane otrzyma wyjątkowy Antarktyczny kubek ze zdjęciem mojego autorstwa, oraz wedle życzenia pocztówkę z Brazylii, a po powrocie do Polski parę oryginalnych Brazylijskich havaianasów.
Kolejne 5 osób z wysoką wpłatą , które ujawnią swoje dane otrzyma wyjątkowe Antarktyczny kubek ze zdjęciem mojego autorstwa, oraz wedle życzenia pocztówkę z Brazylii.
Następne 5 osób z wysoką wpłatą otrzyma limitowane logo wyprawy Antarktycznej w której brałem udział, oraz wedle życzenia pocztówkę z Brazylii.
Kolejne 5 osób z wysoką wpłatą, które ujawnią swoje dane otrzyma wedle życzenia pocztówkę z Brazylii.
 

Jeśli uda się zebrać większą ilość środków zostaną one przeznaczone na organizację dodatkowych spotkań w wymienionych regionach.
Jako plan na przyszłość chciałbym także wydać książkę opisującą doświadczenia i historie zebrane i opracowane w ramach tego projektu, aby więcej osób miało dostęp do wiedzy o życiu Polaków na dalekim południu, ale jest to temat dalekosiężny.

 LINK do ZBIÓRKI w ramach projektu:
Araukaria Polaków!!!


Każda, absolutnie każda nawet najmniejsza wpłata pomoże w realizacji tego marzenia, które nie jest tylko moje, ale mam wrażenie że wielu polaków czekających na takie chwile, tego typu spotkania.
Jeśli nie możecie dokonać wpłaty, proszę Was bardzo o rozpowszechnianie, udostępnianie tego posta, jak i samej zbiórki.
Dziękuję.

1Fragment z książki Wilki eseje autorstwa Sławomira Wąsika.



Komentarze