Głusza



Różnica między ludźmi, którzy realizują swoje marzenia, a całą resztą świata nie polega na zasobności portfela. Chodzi o to, że jedni całe życie czytają o dalekich lądach i śnią o przygodach, a inni pewnego dnia podnoszą wzrok znad książki, wstają z fotela i ruszają na spotkanie swoich marzeń – Wojciech Cejrowski



Długo nic nie było. Ale dobrze, przerwy są potrzebne. Dają moment wytchnienia i zastanowienia nad różnymi rzeczami. A jest się nad czym zastanawiać. Minęło 300 dni pobytu na stacji. Pozostało 55 dni do planowanego przypłynięcia statku i zmiany ekipy. A później... Kilka dni na statku, lądowanie w Argentynie i... Właśnie i co dalej? Czasu jest niewiele, a pomysłów co nie miara. 


Na początek jednak kilka słów, które mocno na mnie w ostatnim czasie oddziaływały. Nie moich, cytowanych, ale jakże trafnych. Myślę, że każdy z nas czasem potrzebuję pewnej refleksji, a przecież życie na "końcu świata" jest dobrym miejscem do rozważań. Z resztą pomyśl...



Żyjesz normalnie, każdego dnia przesuwasz budzik o kolejny, upragniony kwadrans snu. Telefon to pierwsza rzecz, jaką bierzesz rano do ręki, w ciągu dnia sięgasz jeszcze po niego kilkadziesiąt razy. O naładowanie baterii często dbasz bardziej niż o leżącą obok ciebie osobę. Ten mały diabeł prawie nie milknie. Wibrują sms-y, mms-y, przypomnienia, maile o... znów ktoś dzwoni, jesteś na prawdziwym onlinie, blisko spraw i ludzi. Nie czujesz się bardziej zagubiony, samotny i nieporadny, wręcz przerażony niż w chwili, gdy uświadomisz sobie, że go zgubiłeś, zapomniałeś albo że ci go ukradli.1


 
Nie wyobrażasz sobie początku dnia bez sprawdzenia kilku portali, odwiedzenia wirtualnych znajomych, zapchania sobie głowy wiadomościami, które i tak nie mają dla ciebie żadnego znaczenia. Żadnego wpływu na twoje życie. Ale jak bez tego zaspokoisz przemożną chęć bycia częścią świata? Ta wiedza daje złudne poczucie kontroli. Wmawiamy sobie, że to czyni nas kosmopolitami. Uczestniczenie w tym pseudoinformacyjnym krwiobiegu uspokaja.1


 
Dbamy przecież o losy świata, rozwiązujemy jego problemy, zabieramy głosy w ważnych kwestiach, raz po raz stajemy po czyjejś stronie, czujemy się ważni, oceniamy. Zajmuje to nas o odciąga od naszych prawdziwych spraw, oddala od ludzi i zabiera czas który powinniśmy z nimi spędzić. Często słyszę: "Ja po prostu lubię wiedzieć, co się dzieje na świecie". To wyrusz w podróż dookoła domu i przekonaj się o tym, będziesz zaskoczony.1


 
W locie łapiesz opakowaną w plastik kanapkę, wielkimi łykami pochłaniasz "prawdziwą brazylijską" kawę z reklamy, koniecznie z dietetyczną śmietanką. Żyjemy przecież zdrowo. Po krótkim rajdzie slalomem między innymi autami, ze zmarszczonym czołem, po "nauczeniu dobrych manier" innych kierowców i kilku niekoniecznie przyjaznych gestach wreszcie docieramy. Stop. Trzask drzwi, pik alarmu i gotowe.1

 

Prawie niewidocznym skinieniem głowy wspaniałomyślnie pozdrawiasz zmęczoną jak nasza, smutną twarz współpasażerki z windy, a w duchu myślisz: "Mogła by wsiadać szybciej, po co jedzie windą na pierwsze piętro". Tak oto rozpoczął się kolejny dzień życiowej diety, fast foods bez wartości odżywczych. Wysoko przetwarzana strawa duchowa napchana ścinkami gazet, powleczona wonią drogich perfum. Klik i internet działa, jestem online, znowu się udało...1


Chodzą ulicami ludzie, maj przechodzą, lipiec, grudzień, zagubieni wśród ulic, bram. Przemarznięte grzeją dłonie, dokądś pędzą, za czymś gonią i budują wciąż domki z kart. Płyną ludzie, miastem, szarzy, pozbawieni złudzeń, marzeń, omijają wciąż główny nurt. Kryją się w swych norach krecich
i śnić nawet o karecie, co lśni złotem, nie potrafią już... Żyją ludzie, asfalt depczą, nikt nie krzyknie - każdy szepcze. Drzwi zamknięte, zaklepany krąg. Tylko czasem kropla z oczu po policzku w dół się stoczy i to dziwne drżenie rąk.2


Kiedy udowodniłeś sobie wszystko co miałeś do udowodnienia i nie masz pojęcia, co dalej robić, to jesteś w dupie, bo znaczy że nie o to chodziło. A to, jak radzisz sobie ze świadomością że połowa życia za tobą, jest dobrym egzaminem dla obojętności, z której zawsze byłeś dumny i która poniekąd cię definiowała. Odhaczyłeś ostatni punkt na liście zadań i czujesz, że wartość twojej przeszłości drastycznie spada, bo od tego co masz, ważniejsze może być to, czego nie masz i czego już nigdy nie będziesz miał.3


Wystarczy zrobić kilka kroków. Być gotowym na oglądanie świata nie na ekranie telewizora, lecz na własne oczy. Bo życie nie siedzi obok nas na kanapie. Jest gdzie indziej. To odwieczna walka odwagi ze strachem; siły poznawania i zmieniania ze złudzeniem bezpieczeństwa w trwaniu; porzucenia tego, co nie najlepsze, ale swojskie, na rzecz nieznanej przyszłości.1


A tam w mech odziany kamień, tam zaduma w wiatru graniu, tam powietrze ma inny smak. Porzuć kroków rytm na bruku, spróbuj, znajdziesz, jeśli szukać zechcesz, nowy świat, własny świat.2


Bezkres to coraz rzadsze zjawisko w przyrodzie. A skoro w przyrodzie to i w naszym życiu. Bywają jeszcze miejsca po widnokrąg pełne ciszy, drzew, gwiazd, wody. Sądzę jednak, że bardzo niewielu z nas widziało je na własne oczy a jeszcze mniej doświadczyło ich jako źródła pozytywnych, rozwojowych doświadczeń. W związku z tym niewielu jest takich, którzy zetknęli się z własną nieskończonością bo jest ona odbiciem nieskończoności świata przyrody.4


Kiedy jest się samemu w miejscu, z którego można się wydostać wyłącznie siłą własnych mięśni w perspektywie dłuższej niż dzień i wie się, że raczej nie spotka się nikogo, zaczyna się przeżywać inaczej. Na początku słabo się rozumie swoje położenie i po prostu się idzie tam, gdzie się sobie założyło. Czasami cel jest odległy, czasami nie do końca określony bo się przyjęło, że się będzie szło aż „będzie fajnie”. Długa wędrówka wyostrza zmysły.4


Długotrwałe wypatrywanie dzikich zwierząt czy poszukiwanie konkretnych gatunków roślin w zupełnie inny niż dotąd sposób napina nerwy. Czasem niczego nie szukasz i wtedy doświadczasz po prostu całości. Po dłuższym czasie możesz poczuć samotność, niepokój, wyobcowanie. Jeśli jednak ufasz sobie i temu co jest wokół, te przykre wrażenia mijają. Oczywiście im dłużej wędrujesz tym bardziej zmagasz się z własnymi ograniczeniami. Możesz się na nich skoncentrować i wtedy masz problem.4

 

Wszystko co Cię otacza zaczyna być opresyjne. Bezkres, widnokrąg tak daleki, że aż rozmyty, nieprzebyta puszcza jak lita ściana, w której musisz sobie torować drogę a ona wydaje się nie mieć końca. Ego rozbija się wtedy na kawałeczki, które potem trudno pozbierać. Zaczynasz tęsknić za limitem. Za granicą wyznaczoną przez ludzką rękę, za końcem udręki, który wyznacza komfort fotela zaprzęgniętego w telewizor – wehikuł czasu.4


Możesz jednak dać sobie czas, jest go tu pełno, i pozwolić sobie na przeżywanie siebie jako części tego co Cię otacza ze wszystkich stron. Pojawia się wtedy rozluźnienie a zmysły funkcjonują zupełnie inaczej niż dotąd. Są wyostrzone na każdy zapach, ruch, dźwięk. Wszystko zaczyna mieć znaczenie i nic nie jest oderwane od reszty. Ty też.4


Nikt nie lubi tracić kontroli. W naszym idealnym, poukładanym, odmierzonym co do minuty świecie nie ma czasu na przypadkowość. Zadania dokładnie są podzielone. Minuty wyznaczają godziny, godziny dni, dni tygodnie, a tygodnie miesiące. Tak mijają kolejne lata w naszym idealnym do złudzenia świecie. A po kilku korpolatach człowiek zapomina o tym jak wygląda prawdziwe życie. Najmniejsza nawet zmiana rośnie do rangi czegoś niewyobrażalnie trudnego. Podjąć decyzję o zmianie pracy, miejsca zamieszkania? Po co, przecież wszystko co mamy jest na miejscu. W naszym jakże "stabilnym" życiu nie ma szans na przypadkowość. A kiedy się taka zdarzy, gdy stracimy kontrolę nad pewnymi kwestiami, co się wtedy dzieje?


Antarktyka nauczyła mnie kilku wartości, ale i o kilku ważnych rzeczach przypomniała. Złudzenie że wszytko zależy wyłącznie od nas jest duże, na tyle ogromne, że zaślepia nasze postrzeganie świata jako elementu wyłącznie kontrolowanego ludzką ręką. Rzeczywistość jest brutalna i trzeba się z nią zmierzyć. 



W ostatnim czasie kilkukrotnie przestawałem kontrolować to co dzieje się wokół. Zmysły się wyostrzają, bicie serca przyspiesza, a człowiek zdaje sobie sprawę jak jest niewielki w tym wszystkim. Jakaś część chce krzyczeć, inna każe działać, jeszcze inna broni się przed zmianą. Jednak życie jest zmienne, niestabilne i trzeba do tego przywyknąć, ponieważ dopiero wtedy ma ono smak. Prawdziwy słodko-gorzki smak życia, którego nie poznasz planując kolejne minuty, ale oddając się życiu i kroczeniu w nieznane.


Wyjazd na monitoring przez lodowiec, kiedy w kilka minut zmienia się pogoda. Dobre warunki pozostają jedynie wspomnieniem, a oczy dostrzegają coraz mniej w gęstniejącej zasłonie mgły. Wiatr potęgujący odczucie bezkresu. Powtarzasz sobie, że nie jest źle, przecież masz gps i trak powrotny. A jednak w głębi odczuwasz ogromny niepokój, kiedy światła drugiego skutera nikną kilka metrów za tobą. Jedziesz według współrzędnych, jednak widzisz coraz mniej. Marznący deszcz skutecznie osiada na goglach, nie nadążasz ich przecierać, przecież jednocześnie musisz pilnować trasy i trzymać kierownicę. W końcu jesteś na lodowcu, niebezpieczeństwo czyha z każdej możliwej strony, a Ty go nie widzisz. Nie widzisz nawet końca swej wyciągniętej dłoni. Próbujesz się łudzić że masz jeszcze kontrolę, ale jedyne co kontrolujesz to myśl by bezpiecznie wrócić do bazy. Skuter na zastrugach śniegu tańczy w rytm wiejącego wiatru. Trzymasz kierownicę, jednak zwalniasz co rusz by nie wywrócić maszyny. Docierasz do bazy szczęśliwy, ale jednocześnie z ogromną świadomością bezkresu i braku kontroli jakich właśnie dotknąłeś.



Zaczyna wiać, coraz bardziej i bardziej. Z każdą godziną przybywa śniegu, tworzą się gigantyczne zaspy. Po miejscu gdzie jeszcze chwilę temu towarzysz podróży postawił nogę nie ma już śladu. Musisz samemu tyczyć swój szlak przez śnieżne zaspy. Jeśli ci się powiedzie przejdziesz nie zapadając sie po pas w śniegu. Jeśli nie, pozostaje pomoc osób obok, lub kombinowanie samemu jak się wydostać. Włączasz napęd 4x4 bo widzisz w tym jedyne rozwiązanie pokonania trasy. Jednak po kilku metrach uznajesz, że chodzenie na czworaka lepiej zostawić istotą do tego ewolucyjnie przystosowanym. Podnosisz się z rąk i wtedy przychodzi podmuch wiatru tak silny, że bezwiednie przenosi twe ciało i kilka metrów. Całe szczęście że do zatoki daleko myślisz próbując się podnieść z kolejnej zaspy w którą wepchnął cię wiatr. Brawo. Udało się. Trasę którą normalnie przechodzisz w 5 minut dziś pokonywałeś pół godziny.



Piękne słońce, pogoda jakiej już dawno nie było, a do tego weekend. Takie rzeczy się nie zdarzają, nie tutaj, nie w Antarktyce. Korzystasz z każdej wolnej chwili, każda minuta jest twoją i chcesz ją chłonąć do końca. Zjazd na nartach w Puchalskiego to najlepsze co możesz dziś zrobić. A może jednak sanki? Spoglądasz z niepewnością na przecież nie małą górkę. W duchu myślisz, że to szalony pomysł, ale przecież śniegu jest dużo, to może się udać. Pierwszy zjazd, drugi zjazd i też trzeci. I za każdym razem czujesz to samo... zupełny brak kontroli. Wiesz że jedziesz, wiesz gdzie jesteś, a w miarę nabierania pędu zaczynasz analizować, a co jeśli... Brak sterowności, prędkość, brak kontroli i ty. Kolejny moment w którym zdajesz sobie sprawę, jak niewiele od ciebie zależy.



Podobnie jak w momencie wywrotki na skuterze, nie chciałeś tego zrobić specjalnie, broniłeś się przed tym do końca. A jednak, kolejny raz trzeba się podnieść, a następnie postawić maszynę na gąsienicy i jechać dalej.
Co łączy to wszystko? Brak kontroli, brak nawet złudzeń że życie można kontrolować. Właśnie. ŻYCIE! Dopiero teraz nabierasz w sobie pewności, że to wszystko co cię otacza, z czym musisz sobie poradzić, to właśnie jest życie. Nie to z kolorowych reklam cudowności i dobrobytu owiniętego w kolorowy papier konsumpcji. Szare, brudne, pełne znoju codzienności, ale szczęśliwe. A jaka jest największa nagroda? Czyż życie samo w sobie nie jest najwspanialszą nagrodą, którą możemy odbierać każdego ranka i dzielić się nią z innymi?


W ostatnich tygodniach doświadczyłem jeszcze czegoś. Tak mocnego, tak wyrazistego, tak niespotykanego. Wiele razy skupiałem się w swym życiu na ciszy. Wyciszenie siebie pośród wiecznych hałasów, ale także szukanie ciszy wokół. Najpiękniej zawsze brzmiała mi ta cisza tuż przed burzą. Kiedy ptaki przestają śpiewać, świerszcze milkną i na moment powietrze staje się niezwykle wyraziste, mocne. Jednak często taką ciszę coś mąciło. Samochód przejechał, pies zaszczekał, albo inny hałas nie pozwolił ciszy być cicho. Tym razem było inaczej.
Głusza! Żadnego hałasu, żadnego szumu, nawet najmniejszego podmuchu wiatru. Nic. Cisza! Zupełna, głucha wręcz cisza. Tylko ja z bijącym rytmicznie sercem i delikatnym oddechem nadającymi rytm mego życia, oraz cisza Antarktyki. Kolejne oblicze, jakiego jeszcze nie znałem.



Czasem warto na życie spojrzeć w innej perspektywy. Czasem warto wywrócić je do góry nogami, by odnaleźć prawdziwą równowagę. Czasem warto "stracić głowę" dla najpiękniejszych chwil w życiu.



1Sprzedaj lodówkę i jedź dookoła świata, Godycki-Ćwirko K., Wyd. Zwierciadło. Warszawa 2013
2 Bez Słów, Wolna Grupa Bukowina - piosenka
3Inny Świat. Spowiedź ratownika medycznego. Blog 2016
4Bezkres. Misiuna Ł., EkoPress 2017





Komentarze