Amfitryta



Podróżowanie – pozostawia cię bez słów, a potem zamienia w gawędziarza.

Ibn Battuta


Ukrywająca się za roślinnością kawia Cavia spp. Argentyna, Mar del Plata.

Każdy z Was kojarzy świnkę morską prawda? Zwierzę hobbistycznie hodowane w wielu domach. Do Europy trafiło już w XVI wieku, a pochodzi z Ameryki Południowej, gdzie żyje na wolności, ale także hodowane jest w celach konsumpcyjnych. A jeśli zapytam kto z was zna kawię domową?
Na kilku twarzach pewnie pojawia się uśmiech, na kilku kolejnych zdziwienie i zaciekawienie o co właściwie chodzi. Ja kawię domową miałem okazję oglądać na wolności w Argentynie, podczas podróży z Polski do Antarktyki.
W roku 2015 opublikowane zostało Polskie nazewnictwo ssaków świata.*
Publikacja być może potrzebna, lecz jednocześnie wprowadzająca nie małe zamieszanie zarówno wśród biologów i przyrodników, jak i przeciętnego Nowaka, czy Kowalskiego. O ile ze zmianą nazwy z świnka morska na kawia domowa można się zgodzić, o tyle kilka innych przychodzi z trudem. Przyznajmy, jak w powiedzeniu, świnka morska, to tak naprawdę ani świnka, ani morska! Posłużenie się łacińską nazwą tego zwierzaka, czyli
Cavia porcellus i utworzenie bardziej trafnej w polskim nazewnictwie nazwy kawia jest dobrym wyborem. A czemu domowa? Odpowiedź się nasuwa sama.
Jednak problem zaczyna się krok dalej. Wyobrażacie sobie teraz, że choćby w żartach ale wołacie do kogoś: "Ty krokuto!", zamiast "Ty hieno!"??? Tak właśnie, obecnie hiena już nie jest hieną, a krokutą właśnie.

Mirunga południowa, słoń morski Mirounga leonina

Zmiany nie ominęły także nazewnictwa ssaków występujących w Antarktyce, czyli tych z którymi widuję się dość często w ramach mojej pracy monitoringowej.
Znajomi którym bliżej do nauk przyrodniczych kilkukrotnie mnie nękali wiadomościami z pytaniami czemu mówię i piszę o słoniach morskich, a nie mirungach południowych?
Tak, obecnie używana nazwa to mirunga południowa, łac.
Mirounga leonina czyli dawniej słoń morski.
 
Długopłetwiec oceaniczny, humbak, Megaptera novaeangliae

Stojąc przed stacją i obserwując wieloryby w Zatoce Admiralicji widziałem humbaki, podobnie jak widzieli je inni. Zdaję sobie sprawę, że naukowa nazwa to długopłetwiec oceaniczny, łac.
Megaptera novaeangliae, a jednak:
- Amerykanin widział humpback whale
- Brazylijczyk widział baleia do humpback
- Chilijczyk widział ballena de humpback,
a Polacy długopetwca oceanicznego... czyli też humbaka.

Kotik antarktyczny, uchatka antarktyczna, Arctocephalus gazella

Podobnie rzecz się ma z uchatkami antarktycznymi, choć tu nazwa jest bardziej kojarzona, gdyż w wielu regionach świata i przed zmianą na uchatki mówiono kotiki. Zatem obecna nazwa naukowa kotik antarktyczny, łac. Arctocephalus gazella raczej nie robi większej różnicy tak biologom, jak i samym uchatkom.

Krabojad foczy, foka krabojad, krabojad, Lobodon carcinophaga

Widywane w Zatoce Admiralicji i na plażach Wyspy Króla Jerzego foki także otrzymały nowe nazewnictwo, choć można tu mówić bardziej o korekcie niż zmianie. Nie mniej jednak naukowo rzecz ujmując zimą do Zatoki i na plaże wracają krabojady focze, łac. Lobodon carcinophaga, czyli dobrze nam znane z początków naszego przebywania na stacji krabojady (foki krabojady).

Weddelka antarktyczna, foka Weddella, Leptonychotes weddellii. 

Na plażach Wyspy Króla Jerzego spotkać także możemy według mnie najpiękniej umaszczoną fokę Weddella, noszącą obecnie naukową nazwę Weddelka antarktyczna, łac. Leptonychotes weddellii

Amfitryta lamparcia, lampart morski, Hydrurga leptonyx.

I na koniec zmiana która mnie osobiście sprawia największą frajdę i każdorazowo jak sobie pomyślę o nowej nazwie naukowej tegoż zwierzaka uśmiech sam pojawia mi się na twarzy. Doskonały łowca, znany mi z dzieciństwa dzięki filmom dokumentalnym o zwierzętach Antarktydy, widziany wielokrotnie w wodach Antarktyki. Polujący na pingwiny, obiekt wielu westchnięć przyrodników, fotografów i filmowców. Bardzo niepozorny na lądzie, o czym miałem się okazję przekonać podczas ostatniego monitoringu płetwonogich.


Lampart morski, wedle nowego nazewnictwa Amfitryta lamparcia, łac. Hydrurga leptonyx. Nazwa dawna, czyli lampart pochodziła od cętkowanej sierści. Znane są dwie formy barwne zwierzęcia, gdzie pierwsza ma szaro lub czarno ubarwiony grzbiet, spodnią część ciała jasnoszarą, druga ubarwiona szaro z czarnymi cętkami.


Zatem czemu  Amfitryta? Zastanawia mnie skąd w autorach opracowania nazewnictwa tyle fantazji i polotu? Amfitryta w mitologii Greckiej to bogini i królowa mórz, żona Posejdona. Amfitryta to:
„Ta, która otacza świat”. Być może właśnie dlatego lampart morski otrzymał nazwę Amfitryta lamparcia, ponieważ swym występowaniem otacza świat lodu Południowej Półkuli. Gatunek ten występuje w okołobiegunowej strefie dryfującego lodu.


Bez względu na nazwę przyznać trzeba, że to naprawdę piękne zwierze, a jego obserwacja zarówno w wodzie jak i na lądzie przyprawia człowieka o znacznie szybsze bicie serca. Jest w tym zwierzaku coś niezwykłego, coś tajemniczego. Spoglądając na jego pysk, układający się w sympatyczny uśmiech człowiek na moment traci rzeczywistość, wyobrażając sobie lamparta jako sympatyczne zwierzę. Jednak niech ten uśmiech nie zwiedzie, ponieważ z całą sympatią do niego, jest to maszyna do zabijania. Wystarczy że otworzy paszczę i pokaże szereg swych śmiercionośnych zębów, a szybko się można pozbyć złudzeń. Na całe szczęście zwierzęta nie polują częściej niż tego potrzebują. W wodzi podobno prócz roli doskonałego łowcy równie często wykorzystują swe umiejętności do zabawy.


Odpowiadam zazwyczaj podobnie. Owszem zdaję sobie sprawę, że zmieniono polskie nazewnictwo, owszem zdaje sobie sprawę, że naukowo jest ono obowiązujące. Zdaję sobie także sprawą, że wydanie publikacji nie zmieni w ciągu 3-4 lat dziesięcioleci postrzegania kawi jako świnki morskiej! Większość czytelników kojarzy zwierzęta z ich starych nazw, ba większość ludzi tak ma. Zmiana naukowa przyszła szybko, ale nie znaczy to, że ludzka mentalność tak szybko się zmieni. Dlatego też używam nazw, które są mi znane od dzieciństwa podobnie jak większości społeczeństwa, a nie tych narzuconych od 2 lat zaledwie. Jeszcze długo mirunga zostanie słoniem morskim, Amfitryta lamparcia wciąż będzie się kojarzyć bardziej z lampartem morskim. Dodatkowo mam jeszcze jeden powód używania nazw obecnie uznawanych już bardziej za zwyczajowe niż naukowe. Pracując jako jeden z monitoringowców obowiązują mnie wytyczne i metodyki przekazane przez pracodawcę. A w nich póki co nie ma słowa o kotikach, mirungach i amfitrytach, za to wiele jest o uchatkach antarktycznych, słoniach morskich, czy lampartach morskich. I tego się trzymać trzeba.


Komentarze