Skalbmierz ptasio

  

"Poznałem obsesyjnie zakochanych w kobietach, władzy, pieniądzach, a nawet w alkoholu, ale żeby w ptakach?
I wtedy spojrzałem w lustro..."

Z książki: Rozum z ptakami odlatuje.

 

 

Czapla biała na łąkach w okolicy Skalbmierza

 

Gmina Skalbmierz. Niewielka, urokliwa gmina w powiecie kazimierskim, na południu województwa świętokrzyskiego. Najstarsze znane nam z źródeł pisanych wzmianki o Skalbmierzu pochodzą z roku 1217. Wspominano w nich o istniejącej tu osadzie. Obecnie miasto i gmina Skalbmierz głównie kojarzy się z terenami rolniczymi, pacyfikacją miasta w 1944 roku, czy słynącymi na całą Polskę ze swych pięknych popisów Marżonetkami. Dla mnie Skalbmierz ma głównie wymiar przyrodniczy, jak zresztą cały powiat kazimierski.
Właśnie na obszarze gminy Skalbmierz od lat obserwuje pierwsze "wiosenne" czajki, które często zatrzymują się tu już końcem lutego. Od kilku lat corocznie w trakcie zimowych liczeń ptaków w dolinach rzecznych właśnie na obszarze tej gminy Skalbmierz obserwuje cyraneczki, czasem trafią się zimowe droździki. Sezon lęgowy to jeszcze więcej ptasich atrakcji, głównie za sprawą dolin rzecznych, głównie doliny Nidzicy. Pomimo, że w dużej mierze obszar polderu zalewowego przekształcony został na potrzeby produkcji rolnej, to zachowane w górnej części rzeki łąki kośne ściągają ciekawe gatunki, a za nimi od lat podążam ja.

 

Droździk. Zimowy gość z północy Europy.


Ptaki siewkowe, coraz mniej liczne w naszym kraju jak i na całym kontynencie, a wciąż możliwe do zobaczenia na tutejszych zalewowych łąkach to nie tylko wspomniane już czajki, ale także rycyki i krwawodziony. W latach mokrych, czyli tych w dużą wilgotnością na łąkach wieczorami można obserwować tokujące kszyki, a spektakl to niezwykle ciekawy.
Po piaskach plaży nad zbiornikiem wodnym przechadza się sieweczka rzeczna, wiosną mimo przeciwności prowadząca tam młode.
Skalbmierz to gmina wiejska, gdzie przeważa rolnictwo ekstensywne. A pośród pól uprawnych warte wspomnienia ortolany, dudki, czy kląskawki. Te ostatnie zresztą obserwować można głownie w południowej części naszego kraju, a słynny Jan Sokołowski jako pierwsze obserwacje tego gatunku w kraju podawał właśnie z tych okolic. Klejnotami pól niewątpliwie można nazwać lęgowe tu od kilku lat żołny. Ptaki o niezwykle barwnym upierzeniu.


Kląskawka po lewej i dudek po prawej. Sezon lęgowy 2020 gmina Skalbmierz. Niestety miejsce w którym przysiadały zostało wycięte jesienią.


Skupmy się jednak na ptakach szponiastych, zwanych także drapieżnymi, choć powiedzmy szczerze że sikora też jest drapieżnikiem i to jakim!
Wracając do szponiastych. Od momentu gdy świadomie przemierzam bezkresy malowniczych pól i łąk Ponidzia, skupiając swoje działania na powiecie kazimierskim udało się obserwować liczne ich gatunki. W gminie Skalbmierz do dnia dzisiejszego obserwowałem szponiaste z 15 gatunków. Sześć z nich to gatunki lęgowe bądź prawdopodobnie lęgowe (według kryteriów lęgowości używanych w badaniach i inwentaryzacjach ornitologicznych). Pozostałe to gatunki które można obserwować w naszym kraju w trakcie wędrówki wiosennej i jesiennej, bądź są nielicznie lęgowe w kraju lecz niestety jeszcze nie w naszych stronach.
Do gatunków lęgowych zaliczymy: błotniaka stawowego, myszołów, krogulec, jastrząb, pustułka, kobuz.
Pozostałe obserwowane dotychczas gatunki to: bielik, rybołów, orlik krzykliwy, kania ruda, błotniak łąkowy, błotniak zbożowy, myszołów włochaty, trzmielojad, kobczyk. 

 

Kląskawka.


Czemu właśnie na szponiastych się dziś skupiłem? I dlaczego akurat o tej gminie piszę?
Ponieważ gmina Skalbmierz ma jeszcze jedną ważną cechę, a uściślając mieszkańcy tejże gminy. Tą cechą jest EMPATIA!
Przez wiele lat mojej ornitologicznej wędrówki zdarzało mi się podejmować różne interwencje w sprawie ptaków. Czasem były to tematy trudne, związane z niszczeniem siedlisk, częściej dotyczyły bezpośredniej pomocy ptakom w potrzebie. I w tym zakresie, niewątpliwie mieszkańcy tutejszych miejscowości przodują w ciepłym sercu i chęci pomocy. 


Błotniak stawowy samiec.

 

Wiele już lat temu w okresie zimowym otrzymuję telefon iż w jednej z miejscowości pod Skalbmierzem znaleziono wyczerpanego ptaka.
- To na pewno orzeł, jest bardzo duży i słaby! - usłyszałem w słuchawce.
Wtedy jeszcze wydawało mi się mało prawdopodobne aby był to "orzeł". Większość ludzi i tu piszę całkiem serio szponiaste wrzuca do jednego worka.  Z reguły to orzeł albo jastrząb. A no jeszcze większy jastrząb, mniejszy jastrząb, a z rzadka zdarza się także że sokół. Taka klasyfikacja przysparza także dużo problemów choćby dla pospolitych i obwinianych za grzechy innych myszołowów.
Po dotarciu na miejsce okazało się, że do czynienia mieliśmy z naprawdę dużym ptakiem. Był to bielik. I nie, bielik nie jest orłem! Bieliki dziś klasyfikowane są jako orłany.
Młody wycieńczony osobnik trafił do ośrodka rehabilitacji (jeszcze wtedy istniejącego) a następnie wrócił na wolność.

 

Młody bielik uratowany przez mieszkańców gminy Skalbmierz. Fotografia ze zbiorów prywatnych mieszkańców.


Pewnego razu rozmawiałem z ikoną biologii szkoły w Skalbmierzu, człowiekiem do którego mam ogromny szacunek, (mimo iż mnie osobiście nie uczył) podobnie jak setki uczniów którzy wylecieli spod jego nauczycielskich skrzydeł. Nieśmiało zagaił że na budynku szkoły widuje ptaka, wyglądającego jak sokół ale nie jest pewien co to za gatunek. Obiecałem przyjrzeć się sprawie i po kilku dniach potwierdziłem jego obserwacje. Na budynku lęgowe były pustułki. Niby nic nadzwyczajnego, pustułka jest lęgowym u nas sokołem, ale jednak obserwacja fajna i dzięki spostrzegawczości mieszkańca zasiliła bazę danych o lęgach tego gatunku w kraju. Mimo iż upłynęło kilka lat od tamtych rozmów, wciąż odnoszę wrażenie jak by to miało miejsce wczoraj.
Pustułka także kilka lat temu trafiła do mnie z jakiejś interwencji. Była z gminy Skalbmierz, ale za nic nie pamiętam okoliczności. Pamiętam jedynie, że niestety w drodze do weterynarza przegrała walkę z czasem.


Pustułka samiec.


Zdarza się często niestety że ludzie w "dobrej wierze" zabierają podloty różnych gatunków ptaków z okolic gniazd. Jest to zjawisko coroczne z którym staramy się jako przyrodnicy walczyć. Czasem bezskutecznie, bo rzeczowe tłumaczenia że to ptak młody i nic mu nie jest kończą się wysłuchaniem że się człowiek nie zna i nic nie wie ptakach. O zgrozo. Czasem ręce mi opadają. Może i nie jestem ornitologicznym alfą i omegą, ale jednak uważam, że wiedza mija jest solidna i ugruntowana. Inaczej pewnie nie brał bym od lat udziału w najróżniejszych ptasich akcjach, monitoringach czy projektach. Ale jak to w życiu, ludzie wiedzą lepiej.
Inaczej było tym razem! Ze Skalbmierza dostaję wiadomość od mieszkańców. Na podwórku mamy ptaka drapieżnego, co mamy robić? Otrzymuję także zdjęcia na których rozpoznaję młodego błotniaka stawowego. Oddzwaniam. W trakcie miłej rozmowy tłumaczę jak to się stało, że zapodział się na podwórku i co można zrobić aby mu pomóc. Pierwsze loty bywają trudne, także u ptaków. Po pewnym czasie dostaję wiadomość zwrotną, że postąpiono zgodnie ze wskazówkami i ptak szczęśliwe wrócił na wolność. Serce rośnie.

 

Młody kobuz.


W styczniowy piątkowy wieczór otrzymuję telefon od strażaków z Kazimierzy. Żadna dla mnie nowość, ponieważ z jednostką tą współpracuję nie tylko zawodowo. Służę od lat przyrodniczą wiedzą i pomocą w razie potrzeby. I ponownie Skalbmierz! Ponownie ludzie, dla których los potrzebujących ptaków nie jest obojętny. Tym razem interwencja dotyczy myszołowa. Ustala ze strażakami plan działania. Współpraca przebiega jak zawsze pomyślnie i profesjonalnie. W działania angażuje się także urząd Miasta i Gminy Skalbmierz, co bardzo cieszy. Wyczerpany ptak trafia pod moją opiekę. Szybkie oględziny wykluczają urazy, ale myszołów jest w kiepskiej kondycji. Zostaje nakarmiony, pierwsza telefoniczna konsultacja z lekarzem weterynarii, specjalistą od zwierząt nieudomowionych z którą to znam się i współpracuję od lat. W międzyczasie próbuję rozważyć miejsce gdzie ewentualnie ptak trafi. Ostateczną decyzją myszołów zostaje u mnie na obserwacji na co zezwalają przepisy ustawy o ochronie przyrody. Pamiętajmy że myszołowy jak i pozostałe ptaki szponiaste są pod ścisłą ochroną gatunkową. Ptak dostaje na czas pobytu przestronne lokum w garażu. Mimo wielu interwencji nie mam woliery dla ptaków. Proza życia! Ale jest już plan na takową więc kto wie.


Myszołów uratowany przez mieszkańców Gminy Skalbmierz.

Weekend to doglądanie i przymusowe karmienie ptaka. Następnie wizyta u Pani lekarz, choć do tego momentu ptak już czuje się świetnie co okazuje z całą stanowczością urządzając lokum po swojemu.
Po badaniu u doktor weterynarii zapada decyzja, że dla pewności jeszcze kilka dni niech posiedzi na obserwacji. Tym bardziej że dostał leki na pasożyty. W kolejnych dniach nie bez pewnych zawirowań i z konsultacją z lepszymi znawcami wiekowania gatunku udaje się określić, że to ptak dorosły. Według EURINGowej metody wiekowania ptaków dostaje oznaczenie PO3. Oznacza to, że mamy do czynienia z ptakiem po 3 kalendarzowym roku życia licząc od momentu wyklucia. Ptak piękne upierzony, robiący na mnie wrażenie mimo iż widziałem wiele myszołowów w swym życiu. Choć niewiele miałem okazję trzymać w ręku, szczególnie jeśli mowa o ptakach dorosłych. 


Oko w oko z myszołowem celebrytą. Ostatnie spojrzenia przed wypuszczeniem na wolność.


Myszołów prawdopodobnie osłab z sił za sprawą ostatnich opadów śniegu a co za tym idzie większej trudności w dostępie do pokarmu. Na szczęście wykluczono zatrucie. W trakcie kilku dni hospitalizacji stał się małym celebrytą. Dopytywały o jego los media, dopytywali ludzi. Jego los nie był obojętny.
Nadchodzi dzień w którym zapada decyzja o zwróceniu wolności. Ptak samodzielnie już pobiera pokarm i zdecydowanie nie jest to ten sam wykończony myszołów który trafił do mnie tydzień wcześniej. Teraz to pełne energii i temperamenty ptaszysko. W celach naukowych dokonuję istotnych pomiarów, następnie myszołów otrzymuje unikalną obrączkę. Dane z obrączkowania trafią do ogólnokrajowej bazy.
Postanawiam odwieźć go na łąki w okolicy Skalbmierza, mniej więcej tam skąd trafił do mnie po interwencji.
Ptak bez problemu odlatuje. Przysiada na pobliskim drzewie, czym zwraca uwagę dwóch innych osobników swojego gatunku będącym w okolicy. Poprawia piórka i po kilku minutach odlatuję w kierunku Sielca Kolonii. 

 



Ile osób zostało zaangażowanych w pomoc temu osobnikowi? Nie wiem, nie jestem w stanie dokładnie policzyć. Wiem, że gdyby nie mieszkańcy, współpraca z Urzędem MiG Skalbmierz i JRG PSP Kazimierza Wielka ptak dogorywał by gdzieś na polach. A tak wrócił do żywych. Ogromne słowa uznania i podziękowania za to podejście!



Czy było warto? BEZAPELACYJNIE TAK!

 

Myszołów już na wolności.

 

Komentarze