Z małości


Z małości mojej rozliczysz mnie Panie
że cieszyłem się nad trawy pochylony piórkiem
i że chciałem czasem nad ranem
złowić w wiersz wypuszczoną przez ciebie jaskółkę.

SDM



Nowy rok! Nowe wyzwania i możliwości! Każdy z nas robi nowe plany i podsumowuje to co minęło! Pytanie tylko po co?


Każdy nowy plan jest tak udany jak rok temu... Determinacja do zmian mija wraz z drugim dniem stycznia, a tych którzy dotrwali do końca miesiąca można nazwać wygranymi!






Znalazłem pod koniec roku fajny artykuł, który opisywał właśnie tę wielką noworoczną "przemianę"! Słusznie prawiono w nim, że aby rozpocząć jakąś zmianę wpierw musisz podsumować minione, odpowiedzieć sobie na wiele pytań, znaleźć odwagę by powiedzieć czemu było tak źle, a może jednak tak dobrze...?




W artykule zawarto "75 pytań, które każdy powinien sobie zadać na koniec roku". Mimo początku nowego roku zachęcam do tego małego podsumowania, zanim zaczniecie wielkie plany na to co nadchodzi.



Ja osobiście skorzystałem z tej porady, bardziej na zasadzie "po co wywarza
ć otwarte już drzwi?". Gotowy plan na podsumowania i tym samym ułożenia planu na rozpoczynający się rok.

 
Zatem kilka własnych podsumowań:





Jeśli chodzi o bloga to przyznać muszę szczerze, że przespałem cały rok w tym temacie. Wynika to z kilku przyczyn, które mniej lub bardziej miały także wpływ na cały miniony rok. Styczeń był pozytywny, rok zaczął się naprawdę wyjątkowo dobrze a ta passa miała trwać. Pełen energii i entuzjazmu wróciłem w lutym do kraju i rodzinnego domu, niestety sielanka skończyła się po tygodniu. 



Rodzinna tragedia sprawiła, że moje emocje przygasły, a rozwinięte skrzydła szybko skryłem gdzieś głęboko. Każdy takie sytuacje przeżywa na swój sposób, wiem o tym doskonale. Tak samo jak wiem, iż mimo świadomości nieuchronnego końca zawsze trudno się z tym pogodzić. Taki właśnie był mój luty!


Jeszcze trudniej było w marcu, kiedy to na jaw zaczęły wychodzić tysiące niewiadomych, a mój umysł otaczały kolejne czarne chmury. Powrót do pracy zawodowej był szybki i dynamiczny, ale brakło czasu na kilka innych wiosennych aktywności. A może to nie brak czasu tylko chęci?



Kwiecień to kolejne odejścia osób z mego otoczenia, to wiosna, która jakoś mało była wiosenna. Nawet nie wiem co ciekawego wydarzyło się w kwietniu, bo niewiele takich rzeczy było.



W maju na moją działkę zawitała lawenda, spełnił się mały kolorowy i pachnący pomysł sprzed wielu lat. Nie obyło się bez porównań do pól lawendowych z sąsiednich miejscowości. Ale nie o to mi chodziło by robić komuś konkurencję, no bo i jaka to konkurencja te 60 krzewów względem całych hektarów. A może zwyczajnie po Antarktyce brakowało mi kolorów i zapachów?
A co do samej wyprawy, to w maju odebrałem rzeczy, które z niej wróciły. Uderzyła we mnie kolejna wspaniała fala emocji i wspomnień z tym związanych.



Czerwiec pamiętam jak przez mgłę, nie mając czasu na teren kolejne dni i noce uciekały. Dobrze, że są przyjaciele, to oni sprawili że choć kilka razy znalazłem się na drzewie, pośród ptaków i przyrody, czyli tego co najbardziej uwielbiam.



Lipiec! Ach ten lipiec! Twarde postanowienie poprawy! I nieodzowny powrót do miejsca, które uwielbiam bardzo. Jezioro Drużno! Tam też padła spontaniczna decyzja! Jadę na kurs, jadę po 10 latach zwlekania jadę!




Sierpień to przygotowania do września, a ten to największy stres jaki w ostatnich latach przeżyłem, ale jednocześnie niesamowita ulga po tym co udało się osiągnąć! I jeszcze jedno, co udało się we wrześniu mojej rodzinie po tak wielu latach zwlekania. Czyli jednak sukces.



Październik był trudny, nie tylko przez podróż do Londynu, wiele emocji, ale i samą świadomość popełnianych błędów.




Listopad i grudzień to podróże, te małe i te duże, to poznawanie, zwiedzania, szukanie w głębi siebie i pośród innych tej ważnej cząstko życia, którą zatracamy w codziennym pędzie.




Reasumując było tragicznie, a jednak nie było tak źle! Przecież każdy z nas ma momenty wzlotów i upadków!



Nie gwarantuję nikomu, nawet sobie, że będę dalej konsekwentny w prowadzeniu bloga!
Gwarantuje jednak sobie samemu, że pomysłów na rozpoczęty rok jest tak wiele, iż pewnie znów połowy nie uda się zrealizować! 

 

Przecież czy nie o to w życiu chodzi, aby swój dzień przeżywać a nie nim wegetować?
Pomyślcie sami...




Komentarze

  1. Bardzo miło się czytało. Strasznie jesteśmy zagoniony przez cywilizację którą sami stworzyliśmy. Mogę dodać, że każdy z nas szuka Boga, każdy jest indywidualny ma swoją osobowość wyrażaną przez różne pasje i zamiłowania. Warto, żeby być dobrym, aby nie zwodzić tylko robić to co się kocha. A na pewno człowiek będzie spełniony. Warto porozmawiać, że swoim ego, które upomina się o swoje Ja. Każdy ma w sobie cząstkę Boga. Nie zapominajmy o tym.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz