O najważniejszych sprawach najtrudniej opowiedzieć, ponieważ słowa pomniejszają je. Trudno sprawić, aby obcy zaczęli cenić to, co jest dla ciebie najważniejsze.
- Skazani na Shawshank (1994)
Minął miesiąc pobytu w Polsce. Jest to czas niezwykle
intensywny, począwszy od momentu lądowania, poprzez kolejne podróże,
odwiedziny, spotkania. Każdy dzień okupiony przygotowaniami do czegoś, bądź
wizytą u kogoś.
Kilka fantastycznych spotkań z naprawdę wspaniałymi ludźmi, jak również kilka
wystąpień i opowieści o minionym Antarktycznym roku.
Jest dokładnie tak jak już kiedyś wspominałem.
Zdecydowanie nie była to zwykła podróż, i nie rozpoczęła się
ona w październiku, tak jak nie zakończyła się po trzynastu miesiącach w
listopadzie. Droga rozpoczęła się przed laty, gdy serce poczuło to lodowate
marzenie, a nogi zaczęły nieść w jego kierunku. Przecież każdy z nas rozpoczyna
tę podróż do realizacji celów zanim je osiągnie, wiele lat wcześniej z
tęsknotą, nadzieją, pragnieniem. Droga ta nie kończy się w momencie realizacji,
nie kończy się nigdy. Nigdy nie kończą się marzenia.
Niewiele było czasu przez ten miesiąc na długie godziny w
terenie. Zatem zadowalałem się każdą chwilą, kiedy zajrzeć mogłem na dobrze mi
znane łąki rzeki Nidzicy, albo obserwować przyrodę podczas kolejnych podróży po
kraju. A tych było sporo, zarówno regionalnych, jak i zdecydowanie dalszych.
Zaplanowanych i spontanicznych, łatwych i trudniejszych, zawodowych i
prywatnych. Nie tylko odwiedzałem Kielce i okolice, nie tylko rodzinną ziemię
kazimierską i Ponidzie, ale także Kraków, Wrocław i okolice, Toruń, Brodnicę i
szczególne miejsce jakim są "Tropy natury", spontanicznie Gdańsk
zanim ponownie wróciłem do Kazimierzy na świąteczny już czas.
Zajrzałem do jednej z jaskiń Gór Świętokrzyskich by pomóc w liczeniach
nietoperzy. Chwytałem każdą chwilę na
ptasie obserwacje. Jadąc kilka kolejnych kilometrów przez las rozglądałem się
skrupulatnie za kolejnymi gatunkami. Nie łatwo dotrzeć w to miejsce, jakim jest
dom położony pośród lasów, bez zasięgu, bez problemów, tam czas płynie inaczej,
zwalnia niesamowicie. Jednak by tam dotrzeć trzeba uważnie słuchać wskazówek
przewodnika, szczególnie gdy jedzie się pierwszy raz w to miejsce. "Na
dużym skrzyżowaniu w lesie skręć... Przy drewnianej altanie w... Po dwóch
kilometrach za mostkiem..." Trzymając się skrupulatnie wskazówek docieram.
Tropy natury - tak nazywa się to niezwykłe miejsce prowadzone przez mych
przyjaciół. Lubię tu wracać, lubię się z tych lasach zaszywać i zawsze mam
wymówkę. Przecież byłem w lesie, bez zasięgu.
Na twarzy przyjaciela pojawia się uśmiech, kiedy to z radością dodaję kolejne
ptaki do rocznej listy krajowej. Nie było by w tym nic szczególnego, gdyby nie
fakt, że moja lista w tym roku jest dość nikła, a radość wywołują tak oczywiste
gatunki jak bogatka, modraszka, sosnówka, czyż, sójka, czy dzięcioł czarny. Po
miesiącu ptasi zestaw zamykam na niespełna 60 gatunkach, niewiele, ale jak na
miesiąc w którym tylko kilka godzin spędziłem w terenie to i tak przyjemny
wynik.
Nadszedł Świąteczny czas a wraz z nim
mnóstwo pozytywnej energii w rodzinnym gronie, ale także płynącej od znajomych
i przyjaciół.
Dosłownie tuż przed świętami zaproszony zostałem do szkoły w Topoli. Jest to
podstawówka z którą współpracuję od wielu lat, pamiętam moją pierwsza tam
wizytę jeszcze w czasie nauki w szkole średniej, lata temu. Lubię tam wracać,
dzieciaki są fantastyczne i niezwykle chłonne przyrodniczej wiedzy, szczególnie
o tym wszystkim co dzieje się wokół nich. Z nie mniejszym zaciekawieniem
słuchały opowieści o mych przygodach w Antarktyce. Ale nie tylko ja zaskakuję w
tych spotkaniach. Tym razem zaskoczono mnie i to bardzo skutecznie. Uczniowie i
nauczyciele podziękowali mi wręczając wspaniały podarunek w postaci dwóch
fantastycznych albumów o Ponidziu i Ziemi Kazimierskiej. Niezwykła pamiątka i
fantastyczne podsumowanie wielu lat współpracy. Z chęcią zawitam tam ponownie z
opowieściami po kolejnej podróży. Ach no tak... wyjeżdżam, ponownie. Decyzja
nastała dość spontanicznie, podyktowana korzystnym wiatrem niczym w mej
ulubionej książce "Alchemik", oraz spontanicznością z której mam
nadzieję nigdy nie wyrosnę. Decyzja podyktowana kilkoma małymi refleksjami.
Kiedy udowodniłeś sobie wszystko co miałeś do udowodnienia i
nie masz pojęcia, co dalej robić, to jesteś w dupie, bo znaczy że nie o to
chodziło. A to, jak radzisz sobie ze świadomością że połowa życia za tobą, jest
dobrym egzaminem dla obojętności, z której zawsze byłeś dumny i która poniekąd
cię definiowała. Odhaczyłeś ostatni punkt na liście zadań i czujesz, że wartość
twojej przeszłości drastycznie spada, bo od tego co masz, ważniejsze może być
to, czego nie masz i czego już nigdy nie będziesz miał.1
Niewiele osób rozumiało tę decyzję, jeszcze mniej ją
akceptowało. Jak to?!! Przecież dopiero co wróciłeś po ponad roku nieobecności!
Nie spotkałeś się z rodziną, nie odwiedziłeś znajomych! Sprzedajesz to co
gromadziłeś przez lata, zbierasz oszczędności i ponownie wyjeżdżasz! To wręcz
nie realne. To oburzające. A jednak!
Czasem można pobłądzić, kochać nieodpowiednią osobę, płakać
nad drobnostkami, ale to jedynie zbliżyło nas do miejsca, w którym jesteśmy.
Wszyscy popełniamy błędy, mamy rozterki i żale z przeszłości. Ale każdy z nas
ma siłę by ukształtować nowe dni w swą przyszłość. Każda rzecz, która
przytrafia nam się w życiu przygotowuje nas do tego, co ma jeszcze nadejść. W
życiu nie można mieć wszystkiego. Ale można spotkać kogoś, dzięki komu wszystko
inne przestanie mieć większe znaczenie.2
Czy własne życie można spakować w jeden plecak? Owszem można. Wszystko co
wydaje się, że jest nam potrzebne tak naprawdę bywa zbędne. Człowiek otacza się
rzeczami pozornie niezbędnymi w jego funkcjonowaniu. I dobrze, takie mamy
czasy, że możemy wiele rzeczy posiadać, a jednocześnie nie mieć nic.
"Dwa światy znam - lecz ten mój to który?" - śpiewa zespół Na Bani w
utworze Wędrujemy. Antarktyka rozpadła się w stos fotografii, poprzecinany
wąwozami miasta.
"Gdzie oczy poniosą wędrujemy szlakiem, a u celu i tak
czeka drugi człowiek." - można usłyszeć dalej w piosence.
Tak! Życie można spakować w jeden plecak, ale nie jest to łatwe. Wymaga
kolejnych poświęceń i wyrzeczeń by ruszyć znów w drogę, wyruszyć w nieznane. Pokonać stary most przyzwyczajeń i ruszyć na
stronę nieznanego, niepewności. A co w nią gna? Nie chęć zdobywania, nie
chęć odhaczenia kolejnych miejsc. Kiedy już się zacznie podróż, nie chce się
posiadać nic poza świadomością, że jest się prawdziwie wolnym i samemu decyduje
się o własnym losie.
Myślę, że najwspanialsze wspomnienia związane są z
najbardziej nieprawdopodobnymi miejscami. To dowodzi, że spontaniczność jest
bardziej satysfakcjonująca niż skrupulatnie zaplanowane życie. Drobiazgowo
zaplanowane cokolwiek.3
Kupiłem bilet, załatwiłem kilka ważnych spraw, a teraz podejmuję decyzję
ważniejszą niż ta o wyjeździe na Antarktykę.
Mimo wszystko, mimo przeciwności, niezrozumienia nawet wśród najbliższych. Ale
są także tacy, którzy wspierają w tej decyzji, którzy wiedzą ile takie decyzje znaczą.
Wiem że wrócę, czas ten minie szybko i zatopię się ponownie w tutejsze życie,
które znam doskonale, choć będzie mi ono już
zupełnie innym.
Zatopię się w
pracę, którą przecież bardzo lubię.
Ale jeszcze nie teraz, jeszcze nie pora.
Przecież nic w życiu się tak nie liczy jak bycie
szczęśliwym. A prawdziwe szczęście osiągamy właśnie wtedy, gdy dzielimy je z
kimś. Najważniejsze jest znaleźć kogoś kto dotknie twojej duszy, nie dotykając
nawet jeszcze twojego ciała. Przyspieszy bicie serca, nie przyspieszając biegu
zdarzeń, Poruszy twój świat, jednocześnie pozwalając pozostać ci w takim
miejscu, w którym chcesz być. I nawet będąc daleko, będzie znacznie bliżej
ciebie, niż wszyscy ludzie znajdujący się dookoła.4
Została jedna sprawa do załatwienia, ta najważniejsza, gdzieś daleko, a jednak
bliżej niż wszystkie pozostałe.
Co mnie gna w kolejną podróż?
Pisałem o tym na końcu postu "Obrigado!":
- Przyznaję to szczerze...
Meu lugar real é onde eu deixei meu coração.
1Inny
Świat. Spowiedź ratownika medycznego. Blog 2016
2Oczami
faceta. Blog 2017
3J.A.
Redmerski z książki Na krawędzi zawsze.
4Aleksandra Steć, Blog 2017
Kilka fantastycznych spotkań z naprawdę wspaniałymi ludźmi, jak również kilka wystąpień i opowieści o minionym Antarktycznym roku.
Zajrzałem do jednej z jaskiń Gór Świętokrzyskich by pomóc w liczeniach nietoperzy. Chwytałem każdą chwilę na ptasie obserwacje. Jadąc kilka kolejnych kilometrów przez las rozglądałem się skrupulatnie za kolejnymi gatunkami. Nie łatwo dotrzeć w to miejsce, jakim jest dom położony pośród lasów, bez zasięgu, bez problemów, tam czas płynie inaczej, zwalnia niesamowicie. Jednak by tam dotrzeć trzeba uważnie słuchać wskazówek przewodnika, szczególnie gdy jedzie się pierwszy raz w to miejsce. "Na dużym skrzyżowaniu w lesie skręć... Przy drewnianej altanie w... Po dwóch kilometrach za mostkiem..." Trzymając się skrupulatnie wskazówek docieram. Tropy natury - tak nazywa się to niezwykłe miejsce prowadzone przez mych przyjaciół. Lubię tu wracać, lubię się z tych lasach zaszywać i zawsze mam wymówkę. Przecież byłem w lesie, bez zasięgu.
Na twarzy przyjaciela pojawia się uśmiech, kiedy to z radością dodaję kolejne ptaki do rocznej listy krajowej. Nie było by w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że moja lista w tym roku jest dość nikła, a radość wywołują tak oczywiste gatunki jak bogatka, modraszka, sosnówka, czyż, sójka, czy dzięcioł czarny. Po miesiącu ptasi zestaw zamykam na niespełna 60 gatunkach, niewiele, ale jak na miesiąc w którym tylko kilka godzin spędziłem w terenie to i tak przyjemny wynik.
Nadszedł Świąteczny czas a wraz z nim mnóstwo pozytywnej energii w rodzinnym gronie, ale także płynącej od znajomych i przyjaciół.
Dosłownie tuż przed świętami zaproszony zostałem do szkoły w Topoli. Jest to podstawówka z którą współpracuję od wielu lat, pamiętam moją pierwsza tam wizytę jeszcze w czasie nauki w szkole średniej, lata temu. Lubię tam wracać, dzieciaki są fantastyczne i niezwykle chłonne przyrodniczej wiedzy, szczególnie o tym wszystkim co dzieje się wokół nich. Z nie mniejszym zaciekawieniem słuchały opowieści o mych przygodach w Antarktyce. Ale nie tylko ja zaskakuję w tych spotkaniach. Tym razem zaskoczono mnie i to bardzo skutecznie. Uczniowie i nauczyciele podziękowali mi wręczając wspaniały podarunek w postaci dwóch fantastycznych albumów o Ponidziu i Ziemi Kazimierskiej. Niezwykła pamiątka i fantastyczne podsumowanie wielu lat współpracy. Z chęcią zawitam tam ponownie z opowieściami po kolejnej podróży. Ach no tak... wyjeżdżam, ponownie. Decyzja nastała dość spontanicznie, podyktowana korzystnym wiatrem niczym w mej ulubionej książce "Alchemik", oraz spontanicznością z której mam nadzieję nigdy nie wyrosnę. Decyzja podyktowana kilkoma małymi refleksjami.
Czy własne życie można spakować w jeden plecak? Owszem można. Wszystko co wydaje się, że jest nam potrzebne tak naprawdę bywa zbędne. Człowiek otacza się rzeczami pozornie niezbędnymi w jego funkcjonowaniu. I dobrze, takie mamy czasy, że możemy wiele rzeczy posiadać, a jednocześnie nie mieć nic.
"Dwa światy znam - lecz ten mój to który?" - śpiewa zespół Na Bani w utworze Wędrujemy. Antarktyka rozpadła się w stos fotografii, poprzecinany wąwozami miasta.
Tak! Życie można spakować w jeden plecak, ale nie jest to łatwe. Wymaga kolejnych poświęceń i wyrzeczeń by ruszyć znów w drogę, wyruszyć w nieznane. Pokonać stary most przyzwyczajeń i ruszyć na stronę nieznanego, niepewności. A co w nią gna? Nie chęć zdobywania, nie chęć odhaczenia kolejnych miejsc. Kiedy już się zacznie podróż, nie chce się posiadać nic poza świadomością, że jest się prawdziwie wolnym i samemu decyduje się o własnym losie.
Kupiłem bilet, załatwiłem kilka ważnych spraw, a teraz podejmuję decyzję ważniejszą niż ta o wyjeździe na Antarktykę.
Mimo wszystko, mimo przeciwności, niezrozumienia nawet wśród najbliższych. Ale są także tacy, którzy wspierają w tej decyzji, którzy wiedzą ile takie decyzje znaczą.
Wiem że wrócę, czas ten minie szybko i zatopię się ponownie w tutejsze życie, które znam doskonale, choć będzie mi ono już zupełnie innym.
- Przyznaję to szczerze...
Komentarze
Prześlij komentarz