Dobre Powietrze!



Lubię jeździć do miejsc, gdzie nie potrafię się dogadać, nikogo nie znam, nie wiem jak się poruszać i nie mam żadnych złudzeń, że panuję nad sytuacją. Zdezorientowany, a nawet przerażony, czuję, że żyję, świadomy jak nigdy w domu.
– Michael Mewsha.





Pierwsze dni a Argentynie obfitowały w wiele zwrotów akcji i niespodziewanych przygód. O tym jak wyglądała sama podróż do stolicy tego państwa pisałem już w poprzednim poście. Dziś słów kilka na temat spostrzeżeń jakie odnotowałem po dniach spędzonych w Buenos Aires - Dobrym Powietrzu jak by to dosłownie tłumaczyć na język polski.


Przejazd z lotniska do hotelu to ogromne zderzenie z różnymi światami. Nie tylko dlatego, że po roku w głuszy trafiamy do wielkiego świata, pełnego cywilizacji. Głównie widać ogromną różnicę w mijanych dzielnicach. Slumsy na które patrzy się z góry jadąc estakadą nie zachęcają do tego miasta, a wręcz przerażają gdy patrzy się na tę samowolę budowlaną. Mijając tory wjeżdżamy w inny świat, pełen nowoczesnych budynków, parków i skwerów. Czysty i zadbany, jakże odmienny niż widok sprzed chwili.

 
Po przyjeździe do hotelu zapewnionego przez pracodawcę jego obsługa przekazała nam mapy. Zaznaczają na niej naszą lokalizację, najbliższą galerię handlową i wskazują gdzie warto się udać. Przestrzegają także, aby pod żadnym pozorem nie wybierać się za tory, bo to bardzo niebezpieczne, szczególnie dla turystów. Chyba nikomu przez głowę nie przeszedł pomysł sprawdzania tego na własnej skórze. Pierwszy wieczór i kolejny dzień spędzamy spokojnie na szukaniu dalszych noclegów i poznawaniu najbliższej okolicy.


Po zorganizowaniu miejsca na nasz dalszy pobyt zaczynamy ruszać w miasto. Wynajmujemy niewielkie mieszkanko, dosłownie 10 minut drogi pieszo od El Obelisko, który zresztą widać z naszych okien.
El Obelisko
zwany też Obelisco de Buenos Aires jest nowoczesnym monumentem, powstałym w maju 1936 roku, w 400 rocznicę osiedlenia się pierwszych hiszpańskich osadników w Río de la Pata. Monument jest wysoki na 67 metrów, zaś podstawa zajmuje 49 metrów kwadratowych. Obelisk jest główną wizytówką miasta, miejscem, gdzie odbywają się różnego rodzaju happeningi i wydarzenia artystyczne, oraz gdzie spotykają się kibice, by świętować zwycięstwo swojej drużyny, o czym przekonujemy się każdego dnia.




Każdy rusza w miasto niesiony jego rytmem, każdy gdzie indziej, osobno. Ja oczywiście nie mogę się powstrzymać i pierwsze kroki stawiam ku Costanera Sur Ecological Reserve, czyli tutejszemu rezerwatowi przyrody, który liczy ponad 300 ha. Niestety okazuje się, że trwają prace techniczne i wejście do rezerwatu jest zamknięte. Odwiedzam go kilka dni później, ale o samym rezerwacie będzie osobny wpis, gdyż myślę że to miejsce godne szczególnej uwagi. 

Miejskie gołębie w wydaniu południowoamerykańskim.



Mimo że sam rezerwat jest zamknięty, mogłem obserwować ptaki na jedynym ze zbiorników ciągnącym się wzdłuż dużego deptaku.
Na deptaku można usiąść, zjeść coś i napić się w licznie rozstawionych tu stoiskach gastronomicznych. Pomiędzy nimi spośród drzew wciąż słychać jeden wielki ptasi jazgot. Na chodniku liczne gołębie miejskie szukające resztek do zjedzenia. Po chwili dołączają do nich mnichy, zielone papugi żyjące w tej części globu. Loro
Cotorra czyli papuga mnicha uznawana jest w Argentynie i pewnie pozostałych krajach jej występowania za szkodnika. Niechęć miejscowych i ogromne zaskoczenie na ich twarzach, gdy ktoś z radością dziecka biega za loro z aparatem.


Buenos nie cichnie także nocą, a wręcz wtedy dopiero ożywa. Wszelkie imprezy rozpoczynają się tutaj po północy i kończą nad ranem, relacjonuje kolega, który odwiedza ciekawe kluby. Ja unikam włóczenia się późnymi nocami nawet po centrum. Szczególnie po incydencie z próba kradzieży przy samej siedzibie prezydenta Argentyny stałem się jeszcze bardziej czujny. Swoją drogą wspomnieć tu trzeba, że niedoszli złodzieje kiepsko trafili. Nie dość, że na charakterny naród jakim niewątpliwie są Polacy, to jeszcze na ornitologów, których nie tak łatwo nabrać na metodę "na ptasie odchody"! Szajka szybko musiała się rozmyć po okolicy, a za nimi szybko udali się zaalarmowani policjanci. I tu kolejna odsłona Buenos. Policji jest bardzo dużo, praktycznie na każdym rogu można spotkać patrol. Reagują szybko, a przy tym są bardzo pomocni i uprzejmi. Jak to koleżanka powiedziała: "Nigdy z policjantem nie żegnałam się na misia!" Ale tak tu właśnie jest, mimo takich incydentów bardzo otwarcie i pozytywnie.



O swoim języku hiszpańskim mogę powiedzieć tylko tyle, że:
No entiendo y no hablar espaniol! (Nie rozumiem i nie mówię po hiszpańsku). To zdecydowanie najczęściej przeze mnie  używane zwroty, choć tak naprawdę rozumiem bardzo dużo i staram się odpowiadać na pytania. Nie jest to proste, za krótko uczyłem się tego języka by mówić płynnie. Mimo to zatapiam się w hiszpańską idiomę, chłonę i poznaję. W Buenos mam także świetną możliwość szkolenia znajomości języka dzięki uprzejmości osób poznanych przez ostatni rok. Jestem wdzięczny za poświęcony czas i anielską do mnie cierpliwość. 


Puerto Madero to kolejne turystyczne miejsce często odwiedzane przez naszą trójkę. Jest blisko, jest pięknie!
Puerto Madero to Buenos Aires obejmująca znaczne obszary rzeki La Plata. Dzielnica swą nazwę przyjęła na cześć biznesmena Eduardo Madero, który w 1882 roku przedstawił tu projekt portu z podobnymi rozwiązaniami technologicznymi, jakie są w Londynie. Jest to jedna z najmłodszych, najdroższych i najbardziej ekskluzywnych dzielnic Buenos Aires. Znajduje się tu wiele drogich hoteli, czy wysokich biurowców i drapaczy chmur. Wzdłuż portu ciągną się przez dwa kilometry liczne restauracje, apartamentowce i biurowce zagranicznych i miejscowych korporacji. Dzielnica ta stała się obecnie jednym z największych centrum rozwoju handlu i biznesu oraz jednym z miejsc, gdzie można znaleźć najlepsze restauracje, dyskoteki, kina, centra kulturalne i inne instytucje.

Puerto Madero

Tutaj znajduje się także ptasim mural z pięknym przekazem. Musiałem przyjechać do Buenos Aires, aby zobaczyć sztukę najlepiej obrazującą co tak właściwie mam w głowie.
 W dzielnicy Puerto Madero jest również rozległy obszar terenów zieleni poświęcony różnorodnym rozrywkom. I o zieleni na koniec. Buenos Aires jest bardzo dobrym przykładem na to, że zieleń miejska nie musi przeszkadzać, a wręcz jest pożądana, traktowana priorytetowo i z należyta dbałością. Widać to na każdym kroku w każdej dużej ulicy i małej uliczce.

Co mi w głowie lata latami.
Piękna architektura i wszechobecna zieleń.

Wraz z moją przewodniczką po Buenos wybrałem się do Ogrodu Japońskiego jako jednej z największych atrakcji miasta. Niestety z tego miejsca, jak i pięknego starego cmentarza w Recolecie zdjęć nie zobaczycie. Mój aparat ostatecznie odmówił posłuszeństwa. Nie będzie więcej zdjęć z Buenos Aires, trudno powiedzieć czy będą z innych miejsc. Ale najpiękniejsze wspomnienia pozostają w pamięci...

Casa Rosada, oficjalnie nazywana też Casa de Gobierno lub Palacio Presidencial – siedziba prezydenta Argentyny.
 

Komentarze