Dzień Włóczykija


Nikt nie umie powiedzieć, na czym polegało to niedobre życie. Prawdopodobnie oznaczało, najogólniej rzecz biorąc, że jest się dzikim i wolnym.

Tove Jansson - Muminki




Dziś (23.07.2017) obchodzimy Dzień Włóczykija. Przypomniała mi o tym znajoma, która właśnie włóczy się po ciepłej Chorwacji.
Myślę, że samej postaci Włóczykija z Muminków nie trzeba specjalnie przedstawiać.
- Lubi rozmyślać, grać na harmonijce i palić fajkę, uwielbia dobrą kawę, jest osobą, która woli samotność niż przebywanie w gronie przyjaciół, ale mimo to jest przyjacielski, empatyczny i mądry. Lubi piesze wędrówki, nienawidzi wszelkich zakazów. (...)W Dolinie Muminków mieszka w namiocie nad rzeką. Kiedy tylko zbliża się zima, wyrusza w daleką wyprawę na południe, by na wiosnę znów powrócić do Doliny. - tak postać opisuje Wikipedia.

A ja z racji iż lubię bohatera powieści o Muminkach, jak i samo słowo "Włóczykij", postanowiłem sprawdzić co na ten temat powiada Słownik Języka Polskiego.
Niestety nie za wiele. Wedle SJP - Włóczykij to potoczne określenie tego, który się włóczy.
Nie dając za wygraną sprawdzam dalej:
- Włóczyć się - chodzić tu i tam bez wyraźnego celu, zmieniać często miejsce pobytu; wałęsać się, tułać się, wędrować.

 - Włóczęga - włóczenie się, chodzenie albo jeżdżenie po świecie bez określonego celu dla samej przyjemności; wałęsanie się, tułanie się, wędrówka.
Na stacji mamy swego Włóczykija, bardzo symbolicznego. Obraz z jego wizerunkiem wisi na wyjściu z hali agregatów. Ilekroć na niego spoglądam zastanawiam się, gdzie mnie jeszcze kij włóczęgi poniesie...?


Teraz przyznajcie się sami przed sobą, kto z czytających te słowa czuł się, bądź czuje choć trochę Włóczykijem?!
Przeczytałem
kiedyś ciekawe zdanie Juliana Tuwima, które świetnie domknie wątek:
"Włóczęga. Człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze"
"
Ja, cóż - włóczęga, niespokojny duch " - od lat najpiękniej o włóczędze śpiewa Stare Dobre Małżeństwo, oczywiście to moje zdanie, każdy może mieć swoje.

Poczta wysłana na naszą Stację też najwidoczniej postanowiła się nieco powłóczyć po świecie. Niespodziewanie w piątek zawitał do nas śmigłowiec z Chilijskiej stacji Frei. O tym jaką drogę pokonuje poczta zanim trafi do naspisałem w jednym z majowych postów.
Zaskoczenie dla wszystkich, kiedy ze śmigłowca wysiadł człowiek i niczym Święty Mikołaj wręczył cały worek "prezentów" Markowi. Okazało się, że dotarła chyba tym razem już cała poczta od początku naszej zmiany. Przyszły listy, paczki, życzenia Bożonarodzeniowe. To nic, że mamy lipiec, radość była nie mniejsza niż gdyby listy przyszły przed świętami. Jedynie ilość adresatów na stacji się zmieniła. Spora część listów miała trafić do osób, które opuściły stację pod koniec marca wraz z grupą letnią wyprawy. Będą one musiały poczekać kolejne kilka, a może kilkanaście miesięcy na odbiór swej poczty. I tak oto zatoczy koło stacyjna korespondencja.


Z okazji tak pięknie rozpoczętego dnia postanowiłem wyruszyć na bezkrwawe łowy, jednocześnie realizując codzienny monitoring. Wspominałem już kilkukrotnie w moich postach o pertelach śnieżnych. Te małe białe ptaki wciąż mnie zachwycają, zadziwiają i przyprawiają o zawrót głowy jednocześnie. Obserwacja ich przynosi wiele radości. Spokojnie latające nad wodami zatoki, zwinnie mijające kolejne lodowe przeszkody. Patrząc na nie człowiek ma wrażenie, jakby oglądał unoszące się na wietrze pióra wysypane z rozdartej pierzyny. Zwiewność tych ptaków wciąż zachwyca. Jednak w tym wszystkim bardzo trudno uchwycić je choć na moment w kadrze aparatu. Zadanie z którym mierzę się od pierwszych obserwacji tych ptaków wciąż mam wrażenie jest poza moim zasięgiem. Duża ilość zdjęć jedynie dokumentacyjnych z których i owszem, jestem zadowolony. Jednak wciąż brakuje mi tego jednego ujęcia, tego jedynie wyjątkowego. Najpiękniejsze obserwacje zostają w pamięci - powtarzałem przed laty i wciąż się z nimi zgadzam.
Anioły Antarktyki latały jak zwykle w poszukiwaniu pożywienia, kilkukrotnie udało mi się przyłapać ptaki, które siadały na krze i lodzie. Piękny widok.



Swoją włóczęgę kontynuują także inne zwierzęta Antarktyki. Foki krabojady nie widziane były przez nas od listopada ubiegłego roku. Dziś na krach okalających zatokę wypatrzyłem dwa osobniki spokojnie odpoczywające. Kolejne cztery foki pływające w wodach Zatoki Admiralicji obserwowali Ewa i Sławek. Krabojady rozpoczęły swoje coroczne powroty na plaże wokół stacji. Mamy nadzieję, że w najbliższym czasie będzie ich przybywać. 



Komentarze