Odwaga jest to wiedza o tym, czego bać się trzeba, a czego nie.
Platon
Życie na stacji Antarktycznej to nie
sielanka. Myślę, że większość zdaje sobie z tego sprawę.
Bywają jednak czasem komentarze z pytaniem:
- czy wy właściwie czasem tam pracujecie?
Odpowiedź najlepiej znają osoby które były na stacji, bądź wciąż na niej są. Czasem się zdarzy nie pracować. Najczęściej w weekendy lub święta, choć w sezonie letni i to nie jest regułą. Dni wolne spędzamy różnie, bywaliśmy na imprezach w innych stacjach, sami zapraszaliśmy ludzi Antarktyki do siebie. Często zwyczajnie odpoczywaliśmy, albo mimo czasu wolnego pracowaliśmy bo takie były realia i potrzeby. Pracujemy i nie mam ku temu żadnej wątpliwości, a dużym wyznacznikiem tej pracy są warunki pogodowe. Latem czasem uniemożliwiały wyruszenie w teren. Zimą pozornie jest spokojniej z pracą, jednak wszystko co jest możliwe wykonujemy w budynkach. Na zewnątrz czasem ciężko wystawić głowę.
I właśnie takie czasy nadeszły. Zamiast śniegu intensywny opad deszczu padającego poziomo przy wiejącym wietrze. Miniony wieczór i noc nie pozostawiły złudzeń, że Antarktyka bywa nieobliczalna.
Wiatr wiejący ze stałą prędkością około 170 km/h. Jeden z porywów zanotowanych przez naszą stację meteo wyniósł 58m/s, czyli dokładnie 208,8 km/h. Nie jest to co prawda rekordowa prędkość jaką tu odnotowano, ta wynosiła 80 m/sek (288 km/h) i została odnotowana we wrześniu 2008 roku, o czym mówi artykuł z poniższego linku:
- czy wy właściwie czasem tam pracujecie?
Odpowiedź najlepiej znają osoby które były na stacji, bądź wciąż na niej są. Czasem się zdarzy nie pracować. Najczęściej w weekendy lub święta, choć w sezonie letni i to nie jest regułą. Dni wolne spędzamy różnie, bywaliśmy na imprezach w innych stacjach, sami zapraszaliśmy ludzi Antarktyki do siebie. Często zwyczajnie odpoczywaliśmy, albo mimo czasu wolnego pracowaliśmy bo takie były realia i potrzeby. Pracujemy i nie mam ku temu żadnej wątpliwości, a dużym wyznacznikiem tej pracy są warunki pogodowe. Latem czasem uniemożliwiały wyruszenie w teren. Zimą pozornie jest spokojniej z pracą, jednak wszystko co jest możliwe wykonujemy w budynkach. Na zewnątrz czasem ciężko wystawić głowę.
I właśnie takie czasy nadeszły. Zamiast śniegu intensywny opad deszczu padającego poziomo przy wiejącym wietrze. Miniony wieczór i noc nie pozostawiły złudzeń, że Antarktyka bywa nieobliczalna.
Wiatr wiejący ze stałą prędkością około 170 km/h. Jeden z porywów zanotowanych przez naszą stację meteo wyniósł 58m/s, czyli dokładnie 208,8 km/h. Nie jest to co prawda rekordowa prędkość jaką tu odnotowano, ta wynosiła 80 m/sek (288 km/h) i została odnotowana we wrześniu 2008 roku, o czym mówi artykuł z poniższego linku:
Nie mniej jednak nasza stara stacja nie
lubi takich warunków. Deszcz wkrada się przez łatane wciąż dziury w
dachu. Wiatr wiejący z taką prędkością robi psikusy, a brak
pokrywy śnieżnej mu to ułatwia. Wielokrotnie tej nocy "klękały"
agregaty – jak to mawia nasz stacyjny energetyk. Prąd raz był,
raz go nie było. Walkę z wiatrem przegrał montowany na początku
lata wiatrak. Jego elementy zbierane dziś były z ziemi. Jest to już
kolejna turbina, której śmigła nie dały rady w tych warunkach. Z
opowieści wiem, że na przestrzeni kilku lat było ich kilka.
W ciągu dnia wiało nieco mniej, jednak zanim nastał wieczór wiatr ponownie zaczął narastać, choć już z mniejszym natężeniem niż wczoraj.
Antarktyka, nie ma lekko!
W ciągu dnia wiało nieco mniej, jednak zanim nastał wieczór wiatr ponownie zaczął narastać, choć już z mniejszym natężeniem niż wczoraj.
Antarktyka, nie ma lekko!
Komentarze
Prześlij komentarz