Biała kulka

Ludzie normalnie widzą białe myszki. Ale nie my, nie monitoringowcy!
My, widzimy białe ptaki.


Ewa Przepiórka




Pierwsze spotkanie z nim mieliśmy w Argentynie, dokładniej w Mar del Plata. Spacerował dumnie po plaży wraz ze stadem mew i czajek miedzianych. Już wtedy wiedziałem, że jest to jeden z kilkunastu gatunków jakie spotkamy w Antarktyce. Kolejną okazją do spotkanie były monitoringi pingwinów na Copie. Prawdopodobnie na skałkach Liano Point gatunek ten miał swoje gniazda. Ze względu, że na tych samych skałach lęgły się płochliwe petrelce, nie specjalnie wybieraliśmy się w tamte rejony celem poszukiwań. Wystarczyły obserwacje z dystansu, oraz obecność do kilkunastu ptaków przez cały sezon lęgowy. Spacerowały dumnie pomiędzy gniazdami pingwinów, wyszukując jedzenia.


Z nadejściem zimy zaczęły się pojawiać częściej i w okolicach stacji. Pewnego poranka obudził mnie dziwny hałas. Otworzyłem oczy i nasłuchiwałem z niepokojem nowego dla mnie w tych warunkach odgłosu. W pośpiechu próbowałem zlokalizować źródło dźwięku. Okazało się, że dochodziło ono z dachu. Ach, no tak. Kurczaki. Pomyślałem z uśmiechem. Nazywamy je pieszczotliwie kurczakami, choć z wyglądu nieco bardziej przypominają gołębie. Dreptanie na dachu nie ustawało, ptaki miały niewątpliwą frajdę z budzenia nas o 5 rano.


Pochwodzioby żółtodziobe, bo o nich mowa, nazwane tak ze względu na błoniastą narośl pokrywającą ich dzioby. O nich właśnie wspominałem w powyższych wypowiedziach. Ciekawostką jest to, iż są to jedyne ptaki w Antarktyce nie posiadające błony pławnej między palcami. Ewolucyjnie to dość prymitywne siewki. Pochwodzioby latem żywią się tym co znajdą pośród grup rozrodczych pingwinów. Czasem są to jaja, nie pogardzą martwym pisklakiem, na ogół jednak wciągają pingwinie kupy. Tak, dokładnie, tym właśnie się żywią. Dokładnie to samo kosztują od słoni morskich czy uchatek, nie rzadko prosto ze słoniowego odbytu, jeszcze na ciepło. Dla tych ptaków nie ma większego znaczenia, czy dostawcą pożywienia jest uchatka, pingwin, foka czy słoń. Zimą w terenie jak człowieka ściśnie potrzeba to nie dość, że szuka odpowiedniego, najlepiej osłoniętego od wiatru miejsca by spuścić zbędny balast, musi jeszcze mieć oczy dookoła głowy. Szybko bowiem pojawiają się w sąsiedztwie pochwodzioby, gotowe zaraz zabrać się za ich smakołyk, nie zważając na to, że człowiek jeszcze nie zakończył procedury wydalania. Ot, takie słodkie, sympatyczne śnieżne kulki z przyklejonym dzióbkiem. :)
 



Komentarze

  1. Jak bym tam była ...... podoba mi się jak piszesz. Uważaj na pochwodzioby ! ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz