Światowe świętowanie

Jeśli myślisz, że przygoda jest niebezpieczna, spróbuj rutyny, jest zabójcza.

Paulo Coelho




Co to się działo, a co się działo! Ostatni tydzień należał chyba bez wątpienia do najbardziej szalonych, jakie przeżyłem w Antarktyce. Szalonych, ale tak w bardzo pozytywnym znaczeniu tych słów, choć były momenty grozy. Krótka relacja z tego, co działo się w tym ostatnim czasie, przedstawiona w sześciu odsłonach.


Odsłona 1 – 25-26.02.2017
Płyniemy na Karnawał do Brazylijskiej stacji Ferraz. Karnawał to dla nich święto, wręcz narodowe, to coś tak ważnego, jak dla nas Święta Bożego Narodzenia. Zobaczyłem ich fascynację tym co dzieje się w kraju, ich zaangażowanie w każdą najdrobniejszą rzecz na ten czas przygotowywaną.
Największe święto także na stacji obchodzone było z należytą starannością i bardzo pozytywnie. Były dania z grilla, oraz regionalne specjały. Był koncert stacyjnego zespołu, czyli grupy ludzi czujących muzykę i umiejących grać na czymkolwiek. Były tańce i bardzo pozytywna zabawa. Brazylijski karnawał to coś więcej niż zwykła zabawa, to święto na najwyższym poziomie.
I była też skua (czyt. wydrzyk)


Odsłona 2 – 27.02.2017
Święto Polskiej Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego. Tak, czyli nasze święto. Nie byle jakie, bo jedyne w swym rodzaju. W tym roku obchodziliśmy 40 lat od momentu kiedy Polska poprzez budowę stacji włączyła się w realne badania Antarktyki. Piękne i trudne to czasy. Było wiele wspomnień, jeszcze więcej rozmów. Był tort, a także pokaz zdjęć historycznych. Były rozważania dotyczące przyszłości i może budowy kiedyś nowej stacji, choć to plany bardzo odległe.
Wszystko to w Polskiej atmosferze. Zabrakło jedynie gości z innych stacji, ale pogoda tegoż dnia była na tyle zła, że nikt nie miał szans do nas dotrzeć. Mimo wszystko było miło.



Odsłona 3 – 28.02.2017
Pogoda na trochę się uspokoiła, nawet pojawiło się sensowne okno pogodowe. W związku z tym niewielka ekipa reprezentacyjna naszej stacji wyruszyła na drugą stronę zatoki. W tym dniu swoje święto obchodziła Peruwiańska stacja Machu Picchu. Świetna okazja by odwiedzić ich stację i wraz z nimi świętować. Poznać nieco nowej kuchni, nowych klimatów i zwyczajów. Poznać także całkiem nowe osoby. Szkoda, że Peruwiańczycy otwierają stację tylko na lato. Może kiedyś zaczną zimować. A na święcie ich stacji pojawiła się także ekipa z Ferraza, czyli Brazylijczycy. Wrócić mieliśmy zanim pogoda się zepsuje i nad zatoką zacznie wiać. Ruszyliśmy do zodiaków wraz z Brazylijczykami, jednak było już tak źle, że nie mieliśmy szans płynąć do naszej stacji. W obstawie dwóch dużych brazylijskich zodiaków, pełnych żołnierzy marynarki wojennej Brazylii dopłynęliśmy do stacji Ferraz. Gdyby nie groza jaka towarzyszyła nam podczas tej podróży, można by uznać, że to niezwykła przygoda. Możliwość powrotu na naszą stację dopiero za dwa dni.


Odsłona 4 – 01.03.2017
Nadal przebywając na stacji Brazylijskiej zastanawialiśmy się jak to się dzieje, że Antarktyka tak zaskakuje i wywraca plany. Mieliśmy być tego dnia u siebie w stacji, a utknęliśmy na Ferrazie. Nie powiem, aby wybitnie mi to przeszkadzało, choć już wtedy wiedziałem, że czeka nas suszenie głów przez kierownika po powrocie. Popołudniem poszliśmy na część Chińską stacji. Obecnie Brazylia buduje nową stację w Antarktyce, a właściwie budują ją dla Brazyli Chińczycy. Była to świetna okazja do kolejnych nowych, ciekawych doświadczeń. Wspólnymi siłami w kilkanaście osób lepiliśmy pierogi wedle chińskiej receptury. A następnie po ich ugotowaniu była okazja wspólnego ucztowania przy nich. Dla mnie była to także szybka szkoła jedzenia pałeczkami. Jakoś to powoli wychodziło, choć nie powiem, nie jest to proste zajęcie.


Odsłona 5 – 01.03.2017 c.d.
Po szaleństwie w części chińskiej nadszedł czas na niespodziewaną kolejną imprezę. Jeden z Brazylijczyków obchodził urodziny, więc została mu zorganizowana impreza z tej okazji. Cóż powiedzieć więcej w takiej sytuacji, jak nie tylko: Feliz Aniversario! Wszystkiego najlepszego!


Odsłona 6 – 02.03.2017
Okno pogodowe umożliwiające powrót do bazy trafiło się właśnie tego dnia. Ponownie w obstawie, a raczej już bardziej na holu brazylijskich zodiaków wróciliśmy na plażę przy naszej stacji. Na holu z tego względu, że zepsuł się nasz zodiak. Ot taka kontynuacja Antarktycznej przygody. I oczywiście na sam koniec suszenie głów za ostatnie dni, co było do przewidzenia. Ale cóż, Antarktyka zaskakuje swoją zmiennością. A ja nie żałuję tej przygody.



Komentarze