Wszystko wydrzyk może!

Trzeba wywrócić wszystko do góry nogami. Zapomnieć czego uczono, zapomnieć całe życie. Zostawić bagaż wszystkich dotychczasowych doświadczeń daleko, gdzieś za sobą. Dopiero wtedy tak naprawdę zaczniesz chłonąć, dostrzegać i przeżywać Antarktykę.

Oczy Antarktyki



Dzisiejszy dzień zaplanowany co do minuty. Zaraz po śniadaniu szybki marsz na pingwinosko. Młode Adelki rosną jak na drożdżach i pewnie za jakieś 2-3 tygodnie zaczną opuszczać miejsce w którym przyszły na świat. Pierzenie u nich odbywa się obecnie dość intensywnie. Jednak dziś pingwinom poświęciliśmy jedynie minimum niezbędnej uwagi, prowadząc jak co dzień obserwacje wybranych gniazd.


Główną uwagę dziś poświęciliśmy zupełnie innemu gatunkowi, który już znamy, a przynajmniej tak nam się wydawało. Wielokrotnie słyszałem opowieści o sprytnych wydrzykach kradnących czapki, czy też siadających na głowach. Czytałem także o takich sytuacjach przygotowując się do przyjazdu w to miejsce. Jednak czym innym jest nawet najlepsza wizualizacja, a czymś innym rzeczywistość. Monitoring gniazd wydrzyków to nie lata wyzwanie dla obserwatorów. Należy mieć oczy dookoła głowy. Nic dziwnego, przecież wkraczamy na rewir lęgowy ptaków drapieżnych. Jednak nie przypuszczałem, że to o czym można przeczytać u innych jest tak realne w życiu tutaj.


Mijamy kolejne zajęte gniazdo, szybko namiar GPS i idziemy dalej, by nie tracić czasu. W gnieździe jeszcze jaja, a nad naszymi głowami mocno poirytowana para ptaków. Nieopodal kolejne gniazdo, para z niego mocno stroszy pióra. Przepędzają nas z jeszcze większą zawziętością niż poprzednicy. Po kilku chwilach jeden z wydrzyków ląduje mi na głowie. Staram się to akceptować, to ja jestem gościem. Ptak swym dziobem próbuje dobrać się do mojego ucha schowanego pod czapką. Zastanawia mnie skąd wie gdzie dziobnąć by zabolało. Pewnie lata doświadczeń, przecież to gatunek długowieczny i bardzo inteligentny. Po chwili odlatuje. Zakładam na czapkę dodatkowo kaptur od kurtki, na wypadek gdyby wydrzyk chciał jeszcze raz usiąść i wyrazić kloaką swoje niezadowolenie z zastałej sytuacji. Ptak robi coś zupełnie innego wprowadzając w zdumienie tak mnie, jak i Ewę. Podlatuje do mnie i wystawia nogi, po czym nie tracąc rozpędu precyzyjnie szponami chwyta moją czapkę pod kapturem. Po ułamku sekundy widzę wydrzyka z moją czapką w powietrzu i zastanawiam się, jak on to zrobił? Precyzja, szybkość i pełen perfekcjonizm! Podziwiam te ptaki! Na szczęście zdecydował się oddać mi czapkę zrzucając ją na ziemie, jakby chciał dać do zrozumienia, że to ostatnie ostrzeżenie.



Łapiemy na urządzeniu punkt z lokalizacją gniazda i ruszamy dalej. Kilka gniazd dalej czeka na nas kolejna niezwykła niespodzianka. W jednym z gniazd rozpoczęło się klucie młodych. Z jaja mozolnie wydostaje się na świat mały wydrzyk. Nie przeszkadzając idziemy dalej, tym bardziej, że czas nagli. Docieramy do kolejnego gniazda, a tam spogląda na nasz mała szara kulka. Sezon w pełni, nie ma ku temu wątpliwości. Kolejne gniazda, a sporo ich w okolicy, przynoszą następne niespodzianki. W wielu z nich zamiast jaj możemy obserwować młode. Szare ptaszynki w niczym jeszcze nie przypominają dorosłego wydrzyka, no może poza zadziornym usposobieniem. Okazują brak szacunku dla większych już z daleka. Będą z nich waleczne wydrzyki jeśli tylko dożyją dorosłości. Cały dzień spędzony w terenie na mapowaniu gniazd przynosił takie właśnie obserwacje.


Dzisiejszy dzień pokazał mi także coś bardzo ważnego. Od lat interesuje się przyrodą, badam ptaki, organizuje i uczestniczę w różnych projektach. Jednak mimo tego, Antarktyka wciąż nie przestaje mnie zadziwiać i zachwycać. Wciąż muszę się jej uczyć na nowo, każdego dnia. Przyjeżdżając tu człowiek nabywa pewnej niezwykłej świadomości.
Trzeba wywrócić wszystko do góry nogami. Zapomnieć czego uczono, zapomnieć całe życie. Zostawić bagaż wszystkich dotychczasowych doświadczeń daleko, gdzieś za sobą. Dopiero wtedy tak naprawdę zaczniesz chłonąć, dostrzegać i przeżywać Antarktykę. Dopiero wtedy tak naprawdę zaczniesz chłonąć, dostrzegać i przeżywać... życie.




Komentarze