Złotoczuby

Humor jest najwspanialszą przyprawą w czasie uczty życia.


Lucy Maud Montgomery


Codzienność zaskakuje, niezmiennie i codziennie. Nie dostrzegamy chyba tych zaskoczeń w naszym "normalnym", zabieganym życiu. Pomijamy wiele istotnych jego elementów, to z niewiedzy bądź niechęci do kolejnego zachwytu nad tą codziennością, nad życiem.


Kolejny monitoring ssaków płetwonogich na ASPA 128 przebiegał bardzo pomyślnie. Odcinki plaży jeden po drugim pokonywaliśmy pieszo, zaglądając w każde możliwe zakamarki. Ssaki często chowały się w miejscach, gdzie nie koniecznie byśmy się ich spodziewali. Za niewielkim kamieniem śpi uchatka, a za wzniesieniem daleko od plaży stado słoni. Kilka monitoringów za nami i już przywykliśmy do sprawdzania zakamarków. Jednak to nie ssaki nas dziś najbardziej zaskoczyły.


Jak zwykle przy okazji liczeń płetwonogich, taki i tym razem zaglądaliśmy do kolonii pingwinów maskowych na Uchatce. Przyglądając się stadu pingwinów słyszę głos towarzyszki monitoringu zdecydowanym tonem oznajmiający mi, że ma coś mega super przed sobą. Rozglądam się i oto jest! Pingwin złotoczuby. Jeśli czytacie ten post, to widzicie także zdjęcia, więc nie będę wyjaśniał skąd nazwa. W języku angielskim to "macaroni penguin", pewnie ze względu na to, że złote upierzenie nieco przypomina zwisające z głowy kluski. Macaroni stał sobie na obrzeżach kolonii pingwinów masowych. Czasem wdawał się w zajadłe dyskusje z tutejszymi pingwinami, które potrafiły zakończyć się chwilową przepychanką bądź gonitwą. Z reguły wygrywał masywniejszy złotoczuby, który nie specjalnie przejmował się tym, iż chyba nie jest tu mile widzianym gościem. Bądź co bądź, ale dla nas był najmilszą niespodzianką ostatnich dni.



Komentarze