Brazylianie

Każda radość, którą niesiemy innym, zawsze do nas powróci.


Zenta Maurina Raudive



Wigilię spędziliśmy w stacyjnym gronie. Pierwszy dzień Świąt miał wyglądać już nieco inaczej. Owszem także był uroczysty wspólny obiad. Przybyło jednak na stacji osób. Z wizytą świąteczną przybyli do nas Brazylijczycy ze stacji Ferraz. Jest to najbliżej nas położona stacja, dosłownie po przeciwnej stronie zatoki. Owszem, jest także stacja peruwiańska Machu Picchu, jednak to stacja letnia, a od kilku lat jest zamknięta. Ze stacji całorocznych mamy właśnie brazylijską.


Do brzegu dobiły dwa duże zodiaki pełne ludzi. Łodzie dowiązano do punktu przy tzw. przystanku. Wszyscy ruszyli do stacji, chcąc się przywitać i ją zwiedzić. Jak mnie poinformowano, zostaje tylko 6 osób, reszta wraca do swojej stacji. Obiad był pierwszą okazją by się poznać, zasiąść do wspólnego posiłku. Możliwość poznania własnych zwyczajów, opowieści o tym jak święta wyglądają w Brazylii. Nagle świat się człowiekowi skraca niesamowicie. Kto by pomyślał, że Brazylia może być tak blisko, na wyciągnięcie ręki. W pewnej przenośni oczywiście.


Wieczorem także była okazja do porozmawiania. I mimo trudności językowych kolejny raz przekonałem się, że jeśli człowiek chce się porozumieć to zawsze da radę. Jakie to zastanawiające, że czasem tak trudno dogadać się z komuś kto mówi w twoim ojczystym języku, a tak łatwo porozumieć z kimś z drugiego końca świata. Kolejny dzień spędziłem w towarzystwie gości, już ich nie unikając, z a chęcią chłonąc ich obecność. Przyjacielska atmosfera towarzyszyła nam do samego momentu ich powrotu na stację Ferraz. Otrzymaliśmy także zaproszenie do nich, z którego myślę skorzystamy już w niedługim czasie.




Komentarze