Weekend poznania

Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś, niż tego co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj. Śnij. Odkrywaj.

Mark Twain



Każdy z nas jest z innej bajki. Każdy ma inne podejście do wielu wydawać by się mogło tych samych spraw. Połączyło nas jedno. Antarktyka. Poznaliśmy się nie tak dawno temu, a mamy wrażenie, że znamy się od lat. Każdy uczy się czegoś nowego od pozostałych, rozwija i współpracuje. Dziś mimo dnia wolnego już od samego rana na pełnych obrotach. Cały sprzęt przygotowany i sprawdzony. Dzieje się historia, gdyż oto właśnie dziś odbywa się pierwsze zejście pod wodę w trakcie 41 Wyprawy! Kolega jest nurkiem. Mało tego, jest zawodowym nurkiem i instruktorem nurkowania. Ogromny szacunek dla niego za tą pasję. Trzeba to czuć mocno, aby czerpać z zejścia pod wodę tyle przyjemności co On. Nie sądzę abym ja kiedyś odważył się na takie akcje, jednak wolę wspinać się na drzewa. Maciek podczas nurkowania miał z sobą kamerę, dzięki której nagrał ciekawską fokę krabojada. To dopiero musiało być spotkanie. Taka foka, która króluje w wodzie, pływa tuż obok ciebie, na pewno robi to wrażenie.


W godzinach popołudniowych, kiedy emocje po nurkowaniu już opadły ruszyliśmy grupą 7 osób na plażę w kierunku "Jedynki". Korzystając z odpływu ruszyliśmy dalej plażą. Spokojny spacer poza obszarem chronionym jest dozwolony, więc korzystamy, jednocześnie poznając okolice. Stawiając pierwsze kroki w tej dzikiej krainie. Przemieszczając się zatoką Escury mamy okazję podziwiać piękne lodowce po jej drugie stronie. Pogoda nam dopisuje, świeci słońce i jest bezwietrznie. Wymarzone wprost warunki dla takiej weekendowej wyprawy. W pobliży mijamy kolonię rybitw antarktycznych. Nikt nie ma wątpliwości co do tego faktu, gdyż ptaki głośno i donośnie oznajmiają, że nie życzą sobie naszego towarzystwa. Czasem któraś robi się na tyle odważna w obronie swego terytorium, że uderza nas dziobem w głowę. Ataki są szybkie, celne i trudno przewidzieć z jakiego kierunku nastąpi uderzenie. Przyspieszamy kroku by minąć ten odcinek plaży i nie przeszkadzać jej mieszkańcom. Docieramy pod lodowiec Herve, dalej już nie pójdziemy plażą ze względu na jego czoło schodzące wprost do zatoki. Podziwiamy go przez jakiś czas, a następnie cofamy się kawałek.


Powrót plażą mógł być utrudniony, a i przecież nikt nie chce wracać tą samą drogą. Zatem skierowaliśmy się w Włoską Dolinkę. Nazwa ta pochodzi z czasów, gdy w tym miejscu swoją stację chcieli stawiać Włosi. Z różnych, bliżej mi nie znanych przyczyn wycofali się z tego pomysłu, pozostała po nim nazwa dolinki. Pniemy się nią w górę, następnie pokonujemy kolejne moreny i wzniesienia. Docieramy do Point Thomasa, gdzie spotykamy chłopaków z grupy naukowej. Podobnie jak my, tak i oni korzystają z dobrych warunków i wolnego weekendu. Rozmawiamy chwilę, po czym ruszamy wszyscy na stację.
Na okoliczność iż chodzenia mi mało, ruszam jeszcze na pingwinisko wraz z głównym monitoringowcem przeprowadzić codzienne obserwacje.


Komentarze