Teraz płynę... płynę...

I ona taka w tej białej sukience,
Jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech.
Chwyciłem mocno jej obie ręce
Oczarowany, zasłuchany w słodki śmiech.
I cała w żaglach, jak w białej sukience,
Jak piękny ptak, który zapiera w piersiach dech.
Chwyciłem mocno ster w obie ręce
I żeglowałem zasłuchany w fali śpiew.

Szanty – Biała sukienka



Trzeci dzień żeglugi. Według obecnej sytuacji na stacji mamy być w okolicach 25-26 października. Jak usłyszeliśmy rano w megafonie: "Ta sama woda, tak samo zimna, tak samo mokra". Dziś rano jedynie bujało nieco bardziej w porównaniu do dnia wczorajszego. Śniadanie, następnie spacer po rufie z aparatem w dłoni, kilka zdjęć warcabników i albatrosów, fale zdecydowanie większe niż wczoraj, bardzo duże zamglenie ograniczające widoczność do około 100 metrów. Przed południem sporo snu, nie ma na statku za wiele atrakcji, a nawet jeśli są to bujanie skutecznie mnie do nich zniechęca, więc pospać nieco można.
Jedna z załogantek z pierwszymi oznakami odwodnienia.
Kilku godzinach obserwacji i usilnego pojenia nie przynosi skutku. Jako że na wyprawę zostałem zatrudniony głównie jako ratownik medyczny, czas zacząć działać. Podaje stosowne leki. Kilka godzin później jest już nieco lepiej. Najwidoczniej pomogło, dziewczyna śpi spokojnie i co ważniejsze nie wymiotuje.
Popołudnie i bliżej wieczoru na morzu zdecydowanie spokojniejsze, trochę się szlajałem po pokojach rozmawiając z ludźmi, albo siedziałem w jadalni przysłuchując się rozmową o planowanych remontach na stacji i na Lions Rump. Byłem także na rufie statku obserwując chylące się ku końcowi dnia słońce, oraz latające wokół statku ptaki. Popołudniem gdy się trochę wypogodziło jakoś ich zdecydowanie więcej.
Za chwilę kolacja, a po niej zapewne planowany seans filmowy. Jutro ma bujać zdecydowanie bardziej, więc może to oznaczać że ponownie będę widział jedynie dwa kierunku: łazienkę i koje.



Jest godzina 19:24 (w Polsce 24 minuty po północy) właśnie w megafonie rozległa się informacja aby zabezpieczyć możliwie wszystkie przedmioty, ponieważ to spokojne i miłe morze przestaje tak owym być i już w nocy zacznie walić falami na wszystkie możliwe strony, z przewagą wschodnio-południową. Zatem nie oznacza to raczej nic innego, jak tylko kolejny dzień w którym nie za wiele uda mi się zrobić na okoliczność tych jakże wspaniałych warunków pogodowych. Zdecydowanie wolę stały ląd, latanie też jest
przyjemne choć uszy przytyka, ale pływanie po morzach i oceanach to praca dla prawdziwie twardych ludzi tak myślę, a mój błędnik świetnie mnie w tym przekonaniu utwierdza.

Komentarze