Góry lodowe



Podróż to coś więcej niż oglądanie widoków, to stała, głęboka i trwała zmiana poglądów na życie.

- Miriam Beard


Czytając książki, artykuły, czy wspomnienia o Arctowskim sprzed lat można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Podobnie słuchając opowieści ludzi, którzy wielokrotnie zimowali na stacji. Pewne historie urosły do miana legend, niektóre poprzez przekazywanie wypaczają się czy koloryzują. Bywają także takie o których się milczy, nadaje klauzulę poufności. 


Wśród tych historii z okresu ponad czterdziestu lat są takie, które wspominają o wędrówce. Nie byle jakiej wędrówce, lecz tej zimowej przez Zatokę Admiralicji. Tak, dokładnie tak! Były bowiem takie lata, kiedy Lodowiec Ekologii był wysunięty o 400 metrów (rok 2007) względem obecnego czoła, i około kilometr jeśli patrząc 40 lat wstecz. Były także takie lata, kiedy do Brazylijskiej stacji Ferraz chodziło się przez zamarzniętą Zatokę Admiralicji.


Dziś trudno sobie to nawet wyobrazić. Zmiany widać tu gołym okiem. Podczas naszego rocznego pobytu najczęściej odwiedzane Lodowce Ekologii i Baranowskiego straciły na swym wdzięku kolejne centymetry. Zatoka podczas zimowania praktycznie nie zamarzła, bywały tylko takie dni w których pak lodowy był wyjątkowo gęsty. W takiej perspektywie trudno sobie wizualizować ośmiokilometrową wędrówkę lodem przez Zatokę do Brazylijczyków. 


Podobno także bywały takie zimy, gdzie do Zatoki Admiralicji wpływały potężne góry lodowe. Panowie zimujący kilka lat temu z rozrzewnieniem wspominają górę, która wpłynęła na początku czerwca do Zatoki. Była tak duża, że bez problemu lądował na niej Chilijski śmigłowiec. Podczas naszego zimowania nie zdarzyła się obserwacja aż takich kolosów.


Góry lodowe raz na jakiś czas wpływają do Zatoki Admiralicji, za każdym razem sprawiając niezłą radochę obserwującym. Każdy z takich obiektów ma przecież inny kształt, wielkość, a nawet kolor.
Dodatkowo każdą z nich można obserwować wielokrotnie w nieco innych warunkach, wystarczy że nieco zmieni się pogoda i góra już prezentuje się inaczej.

Góry lodowe powstają z lodu lodowcowego, jednak ich pochodzenie jest różne. Część z nich to pozostałości po cielących się lodowcach Zatoki Admiralicji. Duża ich część to góry przynoszone do nas przez prądy morskie z Cieśniny Bransfielda, które mogą pochodzić aż z kontynentu.


Góry lodowe, oprócz olbrzymiej różnorodności kształtów, mogą być białe lub intensywnie niebieskie, a czasem nawet szare. Ostatni kolor bierze się stąd, że w lodzie jest uwięziony materiał skalny, który niesie ze sobą lodowiec.
Teoretycznie to latem powinniśmy częściej widywać góry lodowe wpływające do Zatoki, ponieważ również teoretycznie zimą wody tutejsze powinny zamarznąć. Jak już wspominałem wcześniej, niewiele mieliśmy zimą dni z zamarzniętą zatoką. Ale dzięki temu czasem coś fajnego do niej wpłynęło.




Komentarze