Przyjemność, jaką czerpiemy z podróżowania być może jest zależna od stanu umysłu, w jakim podróżujemy niż kierunku, do którego zmierzamy.
Alain de Botton
W
Polsce obchodzone jest letnie przesilenie słońca, zwane nocą
Kupały. Najkrótsza noc w roku, wianki na wodzie i szukanie kwiatu
paproci wedle słowiańskich wierzeń. Zupełnie inaczej wygląda to
z drugiej strony globu. Obchodzimy dziś Święto Środka Zimy. Dzień
ten rozpoczyna w Antarktyce astronomiczną zimę, a w naszych
warunkach ma znaczenie symboliczne.
Śnieg
oraz mróz towarzyszy nam już od dłuższego czasu, a słońce
obecnie wschodzi nieznacznie nad horyzont. Dzisiejszy dzień oznacza,
że mimo iż zima dopiero pokaże swe oblicze, słońca z dnia na
dzień będzie coraz więcej.
Midwinter
Day jest hucznie i radośnie obchodzone na wszystkich stacjach
Antarktydy i Antarktyki. Przy tej okazji także przesyłane są
między stacjami życzenia w formie elektronicznych kartek
pocztowych.
Dzień rozpoczął się o zmroku, co nie dziwi gdy słońce wstaje po godzinie 10. Za oknem dało się słyszeń wiatr i uderzający o samolot śnieg podrywany jego podmuchami. Wschód słońca powoli ukazywał dzisiejsze oblicze całej zatoki. W ostatnich dniach z Admiralicji wypłynął nagromadzony pak lodowy, dzisiejszej nocy ponownie go przybyło. Kilka godzin słońca i optymalnej widoczności wykorzystujemy na prace na zewnątrz. Działania utrudnia wiejący wiatr, który na nowo tworzy zaspy śnieżne w miejscach odśnieżanych wokół budynków i na dojściach do nich.
Pokonywanie
kolejnych białych połaci nie należy do najłatwiejszych. Idę z
kolegą obok, powoli zmierzamy w kierunku hali agregatów.
-
Nareszcie zima jakiej chcieliśmy – rzuca kolega.
-
Owszem, już myślałem, że się nie doczekamy.
-
Po to właściwie przyjechaliśmy, w Polsce trudno o zimę w
ostatnich latach.
Temperatura
odczuwalna to ponad minus 40 st. C, rzeczywista tylko - 15 st. C,
jednak wszystko potęguje wiatr i wilgotność. Stoimy przy plaży na
"Jedynce" obserwując niebo, zatokę i pak lodowy przy
brzegu. Podmuchy wiatru potęgują odczucie chłodu, a podrywany
śnieg zakrywa na moment cały świat. I ten moment, kiedy wydychane
powietrze zamarza na wizjerze aparatu w momencie gdy chcesz zrobić
zdjęcie. Pomiędzy kolejnymi kawałkami lodu przy brzegu latają
petrele śnieżne. Szybkość z jaką się przemieszczają sprawia,
że nie są łatwym obiektem do obserwacji, a co dopiero mowa o
zrobieniu zdjęcia. Czasem podlatują blisko nas, dosłownie będąc
na wyciągnięcie ręki, po czym znikają w bieli Antarktyki. Nie
łatwo wypatrzeć niewielkiego, białego ptaka, który niczym duch
pojawia się i znika w równie bezkresnej białej przestrzeni. Jego
pozorna delikatność zachwyca, nie bez przyczyny mówi się o tych
ptakach "Anioły Antarktyki".
Dziś tylko petrele śnieżne dopisywały, łącznie na monitorowanym odcinku było ich kilkanaście. Bardzo takie obserwacje cieszą, szczególnie w dzień świętowania.
Dziś tylko petrele śnieżne dopisywały, łącznie na monitorowanym odcinku było ich kilkanaście. Bardzo takie obserwacje cieszą, szczególnie w dzień świętowania.
Komentarze
Prześlij komentarz